Zastanawia, wręcz budzi zdumienie, jak bardzo postępowanie Polaków 
uzależnione jest od historii. Żydów w Polsce, przynajmniej wg oficjalnych danych, 
jest znikoma ilość, a żydokomunistyczna narracja determinuje wciąż polską 
politykę. Jeszcze w PRL potrafiono się jej przeciwstawić; przykładowo - w roku 
1968, kiedy w łonie jedynej rządzącej, prosowieckiej partii toczył się konflikt 
"Chamów z Żydami". Zwycięstwo gomułkowsko - moczarowskiej frakcji natoliń- 
skich nacjonalistów owocowało emigracją z Polski tysięcy żydów, uratowanych z 
holokaustu (niech świat wreszcie raczy zauważyć, że bez pomocy Polaków, żaden 
żyd nie przetrwałby niemieckiej okupacji). Zdawałoby się, iż pozostała ich 
znikoma ilość mieć będzie marginalne znaczenie na los czterdziestomilionowego 
kraju. Jakim więc cudem, po pięćdziesięciu latach, w tym po trzydziestu latach 
tzw. demokracji, mamy do wyboru skonfliktowane frakcje: żydowską z Czerskiej 
i prożydowską z Nowogrodzkiej, czyli Michnik kontra Kaczyński? Jest to oczy- 
wiście efekt okrągłostołowego układu reżimowych komunistów z postsolidarnoś-
ciowymi KORowcami. Nie przeprowadziliśmy dekomunizacji, nie pozbyliśmy 
się postkomunistycznych decydentów, nadal pozostajemy pod żydowską, politycz- 
ną dyktaturą. Zarówno z totalnej opozycji, jak i rządzących aktualnie: naczelnika, 
prezydenta i premiera. Żydowska michnikowszczyzna i prożydowski kaczyzm. 
Niby nie ma żydów, a rządzi żydowska mentalność. Żydzi nam dyktują jakie 
prawa możemy uchwalać; jaka ma obowiązywać historyczna narracja. Z naszych 
trzewi dobywają się tylko mdłe, nic nie znaczące protesty. Dziwne zatem, dlaczego
świat postrzega nas jako największych antysemitów. Wytłumaczenie jest proste: 
świat przyjął narrację żydów przedsiębiorstwa Holocaust, dążących do zawłasz- 
czenia państwa polskiego. A my wikłamy się w te żydowskie porachunki, nie 
umiejąc odnowić niezależnych, narodowych elit, wymordowanych przez Rosjan, 
Niemców i sowieckich żydów.

zmk  18.03.2020

Oczekując na raport 447