Oszukańcza pandemia
Los dał mi wielkie szczęście, że dobry lekarz zdiagnozował u mnie skłonności
alergiczne i zaordynował odpowiednią terapię, rok przed ogłoszeniem pandemii.
Teraz zapewne byłbym jedną z ofiar koronawirusa. Sam byłem zaskoczony tym,
iż ostre objawy alergiczne są identyczne, jak przy przeziębieniu lub grypie. Różni-
ca polega na tym, że nie występuje gorączka, co najwyżej - stan podgorączkowy
do 38*C, podczas nasilonych objawów. Lekarze, nie tylko polscy, tego nie rozpoz-
nają. Wcześniej, kilkakrotnie co roku, leczony byłem na grypę, albo przeziębienie,
niejednokrotnie ze szkodliwą i całkowicie zbędną kuracją antybiotykową. Gdybym
nie został zdiagnozowany wcześniej, to podczas lockdownu, gdy praktycznie
uniemożliwiony jest dostęp do przychodni, a kontakt z lekarzem odbywa się tele-
fonicznie, nie wiem jak długo przeżyłbym chroniczne, nieustępujące dolegliwości,
bez odpowiedniego leczenia. Ostatecznie, wsadziliby mnie zapewne pod respirator
i zaliczyli jako ofiarę covida, albo gniłbym, dopóki sąsiedzi znosiliby smród
rozkładającego się nieboszczyka.
Minął rok od ogłoszenia pandemii. Bywałem w tym czasie w Warszawie, Łodzi
i innych polskich miejscowościach. Poruszałem się pociągami i inymi środkami
publicznej komunikacji. Ani ja, ani nikt z mojej rodziny, ani znajomych na korona-
virusa nie zapadł. Docierały do mnie jedynie dramatyczne wiadomości z telewizji
(nie internetowych) i pogłoski o tym, że znajomy znajomego słyszał. Dobiegam
siedemdziesiątki. Nie mam samochodu, jeżdżę rowerem, pływam w rzece od po-
czątku kwietnia do końca października. Od pocz. listopada do końca marca bie-
gam lekko odziany. Osławioną maseczkę zakładam tylko w pomieszczeniach pub-
licznych, chociaż mam pisemne zwolnienie lekarskie (nie jestem wrogiem ludz-
kości i nie chcę każdemu tłumaczyć się powodem braku "namordnika"). Mając
zaawansowaną pochp i uszkodzoną śluzówkę nosa, już dawno powinienem paść
ofiarą "pandemii". Wbrew oczekiwaniom totalnych zamordystów, mam się całkiem
nieźle i wyszczepić na koronawirusa się nie pozwolę, tak jak nigdy nie szczepiłem
się przeciw grypie. Nie wiem czy kiedykolwiek na grypę zapadłem, bo powtórzę:
objawy chorobowe, jakie wcześniej sądziłem były grypopodobne, okazały się
pochodzenia alergicznego. Podejrzewam, iż większość przypadków, diagnozowa-
nych jako grypowe, ma podłoże alergiczne. Obnaża się tu niedouczenie lekarzy
podstawowej opieki zdrowotnej, a obecnie całkowity jej upadek. Koronawirus
zabija niewielką ilość ludzi; zabija natomiast skutecznie polską służbę zdrowia.
Właściwie, nie tyle covid, co tak nieudolnie rządzący tym państwem.
Mieszkam w niespełna pięćdziesięciotysięcznym mieście, w sąsiedztwie dwóch
szkół: państwowej i kościelnej. Niegdyś rozlegał się pod oknami nieustający gwar
rozkrzyczanych uczniaków. Dziś - cisza; z rzadka pojawiają się zamaskowane,
tłuściutkie małe postacie; nieuczestniczące w zajęciach wf, niebiegające po bois-
kach, niewyjeżdżające na wakacje, zamknięte w domach, przy komputerach.
Wkrótce te dzieci będą chorować z powodu otyłości i niedotlenienia. Umierać,
niedożywając wieku emerytalnego. Nie z powodu covid-19. Może właśnie o to
w tej "pandemii" chodzi? Stetryczały emeryt, narażony na zakażenie stokroć
bardziej od wszystkich młodszych, z politowaniem spoglądam na zakwefionych
przechodniów, w przeważającej masie młodszych ode mnie, a przerażonych
widokiem mojej niezamaskowanej twarzy. Przy takim trybie życia, podczas
"śmiercionośnej pandemii", lekceważąc wszelkie nakazy i zakazy ministrów p.
Morawieckiego, powinienem być już dawno nieboszczykiem. Widocznie pisowska
dyktatura nie jest taka straszna, skoro do tej pory nie zostałem uśmiercony pod
respiratorem, a w akcie zgonu nie podano przyczyny: umarł na koronawirusa, z
powodu zadzierzgnięcia.
Jako dziecko ochrzczony, komunikowany i bierzmowany, jako dorosły z koś-
ciołem kontakt miałem rzadki, raczej - krzyżowy; ostatnio - najczęściej smutny, bo
podczas pogrzebów. Dożywotnio, niezapomniane pozostaną wizje zabytkowych
krakowskich świątyń, odwiedzanych wówczas, gdy dostęp do nich był nieograni-
czony. Wspomnienie dzieła krakowskiego kardynała Wojtyły na nowohuckich
Bieńczycach. Wspomnienie przygodnego spotkania, na jurajskim szlaku turystycz-
nym w Grodzisku, z księdzem Leszkiem, niezwykłym duszpasterzem akademickim
kieleckich studentów. W swojej związkowej, podziemnej i prywatnej walce z
komuną mało posiłkowałem się pomocą kościoła. Zawsze jednak czułem duchową
opokę katolickiej wiary i wspólnotę poglądów hierachów kościoła z moimi. Dziś,
podczas "pandemii", episkopat popiera zamknięcie świątyń przed wiernymi. Co
więcej - nie wspiera broniących kościołów i wiary przed atakami niewiernych. W
książce "Zapis zarazy" Tomasz Budzyński przytacza reakcję dwóch księży:
"Słuchamy przemówienia księdza prymasa i kolega mówi: "słuchaj, czy to
prymas, czy główny epidemiolog kraju?!"".
Cała moja dotychczasowa świadomość polityczna wiązała się z oporem prze-
ciw komunistycznemu zniewoleniu człowieka, przeciw odbieraniu mu wolności
słowa i czynu. Wobec tego, że polskie kobiety żądają zaprowadzenia tęczowego
komunizmu, ręce mi opadają. Z chłopami, nawet zboczeńcami, walczyć jestem
jeszcze gotów; z kobietami - nie. Świadomość dożywotniej porażki jest przykra,
ale najbardziej dokucza myśl, że zniewolone umysły wnuków nie odczują wolnoś-
ci, ani wręcz jej potrzeby. Nasza zgoda na oszukańczą pandemię jest zdradą
wolności naszych wnuków.
Wyjątkowo wredną rolę dla Polski wykonuje premier Morawiecki. Bangster,
komunista na usługach żydowskiej finansjery, zadłużający kraj katastrofalnie i
niszczący krajową gospodarkę, pod hasłem "pandemii". Do końca 2019 roku
paroksyzmy śmiechu wyzwalały oszczercze wypowiedzi komunistycznych euro-
posłów francuskich, holenderskich, hiszpańskich, dochodzące z Brukseli, o faszys-
towskiej dyktaturze, panującej obecnie w Polsce. Kaczor i Ciaputowicz zabójczy-
mi dyktatorami, niszczącymi wolność! Doprawdy kabaret, w wydaniu zakłamanych
komuchów unijnych. Kabaret to był, dopóki pan Morawiecki nie ogłosił pandemii i
nie narzucił zamordyzmu, dosłownie i w przenośni. Przykładem - pacyfikacja
Marszu Niepodległości AD 2020. Resztka śmiechu z twarzy zniknęła, gdy do
zaprowadzania w Polsce neokomunizmu, na modłę światową, dołączyło tęczowe
lewactwo, żądające min. nieograniczonej aborcji. Nasza zgoda na oszukańczą
pandemię jest zdradą wolności naszych wnuków i przyszłego ich godnego życia,
w zgodzie z naturą.
Zbigniew M. Kozłowski 7.02.2021

