Klęska Imperium Zła? (9)

     Najbardziej poruszające są jednak zdania, które autor, już niejako na 
marginesie swojego tematu, poświęcił kwestii Katynia i deportacji sowiec- 
kich między wrześniem 1939 a czerwcem 1941 roku. Otóż zdaniem 
Mietljuchowa nie może być w tym okresie mowy o jakiejkolwiek antypol- 
skiej polityce władz sowieckich na zdobytych terenach. Wręcz przeciwnie, 
troską naczelnika Zarządu Politycznego Armii Czerwonej Lwa Mechlisa 
była przede wszystkim ochrona ludności polskiej przed przejawami 
wrogości ze strony uciskanych dotąd przez Polaków mniejszości, przede 
wszystkim ukraińskiej. Tą intencją tłumaczy Mieltjuchow cały sens 
deportacji: "była to forma złagodzenia przez sowieckie kierownictwo ostrości
narodowej nienawiści na nowych terytoriach. Oczywiście był to środek 
<<barbarzyński>>, ale czy lepiej było dopuścić do nacjonalistycznej 
<<rozprawy>> między miejscową ludnością? Nie mówiąc już o tym, że 
deportacja to nie rozstrzelanie". Książka Mieltjuchowa powraca w ten 
sposób do motywu niewdzięcznych Polaków - niewdzięcznych podwójnie: bo, 
po pierwsze, deportując ich na Syberię czy do Kazachstanu, władza 
sowiecka ratowała ich przed ukraińskimi "rezunami", a - po drugie - tylko 
ich deportowała, a mogła rozstrzelać... 
     Co do rozstrzelanych - tych, którzy znaleźli się na liście podanej przez 
Berię i zatwierdzonej przez Biuro Polityczne KC RKP(b) w marcu 1940 roku
- Mieltjuchow wylicza, że rozstrzelano na tej podstawie faktycznie nieco 
ponad 22 tysiące osób. I przypomina swoją tezę z pierwszej części książki - iż
Polacy "zamęczyli" 60 tysięcy jeńców sowieckich w latach 1919-1921, 
dodając przerażająco brzmiące słowa: "wydaje się, że ten tragiczny temat w 
stosunkach między naszymi narodami powinien być rozstrzygnięty na 
zasadzie wzajemności". Czy chodzi o brakujące w tym bilansie jeszcze 38 
tysięcy Polaków do rozstrzelania? 
     Prof. Andrzej Nowak przytacza aktualnie obowiązującą w Rosji doktrynę 
na temat historycznych zaszłości rosyjsko-polskich, cytując obszernie dr. hab. 
nauk historycznych, niejakiego Michiła Iwanowicza Mieltjuchowa, pracownika 
Instytutu Badawczego Archiwistyki. Wg tejże doktryny, odpłacamy się niew- 
dzięcznością, za rosyjską troskę o Polaków, wywożonych na Sybir z humani- 
tarnych pobudek, celem ratowania przed odwetowym pogromem ze strony 
narodów, zniewolonych i prześladowanych przez Rzeczpospolitą. W tym 
rosyjskim bilansie nie uwzględnia się 200 tys. ofiar stalinowskiego pogromu 
Polaków, Wielkiej Czystki, dokonanej w 1937/38., ani dziesiątek tysięcy 
wymordowanych przez NKWD w latach 1939-1955, na okupowanych 
ziemiach polskich. Brak też dowodów, potwierdzających rosyjskie zarzuty, 
stawiane Polsce. 
 
     Powstanie kościuszkowskie z roku 1794 było decydującym dowodem, że 
Polacy "jak dzieci" zarazili się "francuskim duchem", odrzucili wielką 
szansę, jaką dawało im bratnie zespolenie z Rosją. Odtąd każde kolejne 
powstanie nad Wisłą będzie dla rosyjskich poetów okazją do przypomnienia 
"polskiej zdrady" i "polskiej niewdzięczności". Polacy nie tylko mieli zaak- 
ceptować likwidację swojego państwa, ale polubić swoją wschodnią okupan- 
tkę. Nikt lepiej i dosadniej nie określił tej cechy myślenia części rosyjskich 
elit imperialnych o narodach, które zakosztowały dobrodziejstw imperium, 
niż ... Wielki Książę Konstanty Pawłowicz. Faktyczny nadzorca polityki 
rosyjskiej nad Wisłą stwierdził w liście do swego brata, Mikołaja I, że - w 
odróżnieniu od karmiącego szowinizm Rosjan Karamzina - nie należy on do 
tych Rosjan zaślepionych i głupich, co mają zasadę, że im wszystko wolno, 
a drugim nic. (...) "Mateńka nasza Rosja bierze dobrowolnie, stając na 
gardle" - podsumowywał Konstanty tę mądrość swoich współrodaków 
zawiedzionych brakiem odzewu na ich opiekuńcze instynkty wobec innych 
narodów... 
     Istotnie, miała Rzeczpospolita krótkie momenty niepodległości, po I wojnie 
światowej: 20 lat na początku XX wieku i 14 lat na przełomie XX i XXI w. Od 
2004 uwikłana jest ponownie w komunę, tym razem - niemieckoeuropejską.