"Najwyraźniej wszyscy uważają, że to tak zwane nieuniknione koszty 
demokracji, która sama w sobie jest wartością tak wielką, że nie ma niczego, 
czego nie można byłoby dla niej poświęcić. Jakże inaczej wytłumaczyć brak 
reakcji na podpisanie 4 października 2012 roku przez prezydenta Komorow- 
skiego uchwalonej zresztą z jego inicjatywy nowelizacji przepisów o zgromadze- 
niach, zaostrzającej warunki odbywania zgromadzeń publicznych. Nikt nie 
protestował również przeciwko podpisanej we wrześniu 2011 roku przez prezy- 
denta Komorowskiego nowelizacji przepisów o stanach nadzwyczajnych, m.in. 
o stanie wojennym, z której wynika, że władza będzie mogła wszystko, a 
obywatele - nic. Tak samo nikt specjalnie nie oburzał się uchwaloną 10 stycznia
br. ustawą o bratniej pomocy, przewidującą udział formacji zbrojnych obcych 
państw w pacyfikowaniu obywateli polskich."
 
     Jeden bliźniak sprzedał niepodległość Polski za traktat lizboński, drugi 
sprzedaje resztę suwerenności każdemu, po uważaniu: Żydom, USA, komunis- 
tycznym komisarzom unijnym, TSUE, Czechom, Ukraińcom... 
 
     
"Ale skoro naszym Umiłowanym Przywódcom tak zależy na podtrzymaniu 
"suwerenności narodu" na Ukrainie, że aż w specjalnej sejmowej uchwale 
zwrócili się do tamtejszych władz o jej "poszanowanie", to warto się zastanowić,
co by było, gdyby tak mniej wartościowy naród tubylczy w Polsce pewnego dnia 
naprawdę poczuł się suwerenem i zarzucił urządzanie Marszów Zamiast 
Niepodległości, a w ich miejsce założył dajmy na to na Placu Defilad Majdan 
Suwerenności, ufortyfikował go, a gwoli uprzedzenia spodziewanego ataku sił 
wynajętych przez obóz zdrady i zaprzaństwa, znienacka uderzył na nie, wyzna- 
czając linię demarkacyjną między obszarem wyzwolonym a zniewolonym przy 
pomocy stosów płonących opon samochodowych. Następnie mógłby zażądać 
natychmiastowej dymisji tych wszystkich prezydentów, premierów i Umiłowa- 
nych Przywódców drobniejszego płazu. Nie ulega wątpliwości (jak mawiała 
stara niania), że zarówno pan prezydent Komorowski, premier Tusk, a za nimi 
wszyscy Umiłowani Przywódcy drobniejszego płazu, z wielką konfuzją suweren-
nemu narodowi by ustąpili, spełniając wszystkie jego żądania, zaś Unia Euro- 
pejska, z naszą Złotą Panią z Berlina na czele, otworzyłaby na oścież ramiona, 
niczym ośmiornica. Z drugiej jednak strony, czy można być jeszcze bardziej 
suwerennymi, niż jesteśmy po ratyfikowaniu traktatu lizbońskiego? Otóż nie - 
bardziej suwerennymi już być nie można. Ukraińcy to co innego; oni traktatu 
lizbońskiego nie ratyfikowali, w związku z czym wolno im więcej, niż reszcie, 
ale gdyby tak Nasza Złota Pani zdecydowała się na Anschluss Ukrainy, to i im 
skończyłby się okres dobrego fartu." 
     Zastawiony barakami, zabudowywany Plac Defilad już nie istnieje. Gdyby 
"mniej wartościowy naród tubylczy w Polsce" chciał urządzić sobie majdan, to 
najlepiej na Pl. Piłsudskiego, bo i miejsca sporo i symbolika wymowna ze wszyst- 
kich stron. Powinien jednak się pośpieszyć, bo i to miejsce Umiłowani Przywódcy 
z Dobrej Zmiany zamierzają zabudować, odbudowując Pałac Saski, jak za Gierka 
cały naród odbudował Zamek Królewski. Wcześniej Umiłowani Przywódcy obozu 
zdrady i zaprzaństwa dbali, by Marsz Zamiast Niepodległości nie przerodził sie w 
majdan, prewencyjnie prowokując i bijąc jego uczestników, nawet budę podpala- 
jąc pod ruską ambasadą. W 2020 również Dobra Zmiana krwawo rozprawiła się z 
uczestnikami Marszu, pod pretekstem intensywnego leczenia nosicieli wirusa. 
Rok później Marsz przebiegł w skandalicznym spokoju, dzięki temu, że Umiłowani
Przywódcy wszystkich obozów skierowali wszystkie swoje pokojowe wysiłki na 
granicę z Łukaszenką. Jedni - by jej bronić, drudzy - by otwierać, przed migran- 
tami. 
 
     
"Ale mniejsza o to, bo ciekawsze są deklaracje pana generała Stanisława 
Kozieja. Otóż najwyraźniej ulega on poważnej huśtawce psychicznej, miotając 
się od ściany do ściany między defetyzmem, a euforią. Mniejsza o to, co pan 
generał w tym czasie palił - bo, że coś musiał palić, to nie ulega wątpliwości - 
ale jeśli pewnego dnia szef BBN oświadcza, że w następstwie rozwoju sytuacji 
na Ukrainie, nasze mniej wartościowe państwo jest zagrożone, a zaraz potem 
wygraża zimnemu ruskiemu czekiście Putinowi, że jeśli pogłębi mu się utrata 
kontaktu z rzeczywistością, to marny jego los, to wzbudza to podejrzenia, iż 
kontakt z rzeczywistością utracił raczej pan generał Koziej. Już mniejsza o to, 
czy przytrafiło mu się to to z własnej inicjatywy, czy też wykonuje jakieś szalenie
ważne zadanie zlecone, bo - powiedzmy sobie szczerze - czy tak naprawdę 
możemy być pewni lojalności naszych generałów wobec naszego mniej wartoś- 
ciowego i sezonowego państwa polskiego, skoro wielokrotnie przysięgali oni 
każdemu, kto tylko ich o to ładnie poprosił."
 
     Kilka lat później, za przykładem jednogwiazdkowego gen. Kozieja, poszli dwaj 
inni generałowie Komorowskiego. (Czym się łysa menda zasłużyła na 3 gwiazdki 
generalskie WP - dalibóg - nie wiem. Takie Wojsko Polskie, jacy jego generało- 
wie.) W istocie obaj, za buntownicze odezwy, powinni zostać zdegradowani do 
szeregowców i postawieni przed sądem. No cóż, sądu wojskowego już nie ma, 
Nadzwyczajna Kasta sądzi tendencyjnie, a władza, wobec której się zbuntowali, 
słabą jest i tchórzliwą. Elity wojskowe targowicą śmierdzą, jako i pozostałe.

Zamieszczone powyżej cytaty pochodzą z książki: Stanisław Michalkiewicz "Judaszyzm czyli 
frymarczenie suwerennością"  Wydawnictwo Capital  Warszawa 2021

Czytając "Judaszyzm"
czyli przekomarzanie się z Michalkiewiczem  (1)