Koleżeńska wizyta

     15 stycznia, Włodzimierz przyjechał odwiedzić swojego kolegę Andrzeja. 
Okazało się - bardziej interesownie - przyśpieszyć dostawę wszelkich danin, 
jakie powinien otrzymać, zgodnie z wcześniej sporządzoną umową oraz 
wskazać Andrzejowi właściwy kierunek dalszego postępowania. W podróż-
nym drelichu, zmęczony, nie miał ochoty na rozwleklejsze powitania. 
Powściągliwy, dobrego pochodzenia, zna swoją nad gojami wyższość. Andrzej 
zaś wygalowany, witał gościa, uniżonymi peanami obsypując; "Ukraina", 
"Ukrainie", "ukraińskie" odmieniając przez wszystkie przypadki ponad 
pięćdziesięciokrotnie. Sługa wierny i oddany, aż serce puchło od palpitacji na 
widok wylewnej gościnności, po staropolsku. A wyściskał, a wytrząsł i rączki 
uniżenie ucałował Pani Włodzimierzowej. 
     Kończy się Andrzejowi dobrze płatna robota, na horyzoncie nowej nie 
widać, w komunie unijnej kryzys i bezrobocie coraz większe; być może liczy u 
Włodka na posadę po Nowaku od zegarków. W nagrodę za uniżone powitanie, 
Wołodymyr pomachał Andrzejowi zgodą na ekshumację jego rodaków w jednej
wsi, z tysięcy wymordowanych przez przodków Wołodii. Oczywiście, jak 
dotąd, ekshumacja odbędzie się w bliżej nieokreślonym terminie, po natych-
miastowym dostarczeniu dóbr, po jakie przyjechał do Andrzeja. Przy okazji 
wskazał istotom dwunożnym, zamieszkującym obszar pomiędzy Bugiem i 
Odrą, który zawodnik ma wygrać w wyścigu do "podłego urzędu", odbywają-
cym się właśnie u nich. Innemu zawodnikowi pokazał żółtą kartkę ostrzeżenia 
za niestosowne uwagi, wybełkotane pod nosem. Taki niski i niepozorny, a 
potrafi sobie okręcić wokół palca wysokich i postawnych! Jednocześnie obu 
kumpli! Małego Jarka, zapatrzonego weń, jak w świętego, omija pogardliwie. 
Arystokrata najwyższego rodu! 
 
zmk  16.01.2024