Czytając Kosińskiego i Siedlecką
Tekstem Wdzięczność RP ponarzekałem trochę na polską niewdzięczność.
Teraz, po lekturze "Malowanego ptaka", chcę bardziej ponarzekać na wdzięczność
żydowską, a szczególnie - Jerzego Kosińskiego, vel Lewinkopfa, wobec ludzi,
którzy ochronili życie jego samego i rodziców, podczas niemieckiego Holocaustu.
Niezorientowani czytelnicy tej opowieści o ciężkiej doli żydowskiego dziecka
podczas II wojny, na polskiej prowincji sandomierskiej, zamieszkałej przez lud
ciemny i bardziej prymitywny od syberyjskich Samojedów, odczuwają zapewne,
podczas lektury, ogromne współczucie autorowi, potwierdzającemu, iż zawiera ona
jego autentyczne przeżycia. Jest niejako dziecięcą autobiografią, podobną do
"Blaszanego bębenka" Güntera Grassa (nie mylić z Janem Grossem). Podobnie,
jak Gross (nie mylić z Grassem) i Singer, Kosiński, swoją literaturą, wyrobił na
świecie opinię o Polakach jako antysemitach, prześladujących i mordujących
Żydów; czyniących wręcz Holocaust gorszy od niemieckiego. W relacji autora,
bowiem niemiecki sierżant i "boski" oficer SS wykazali więcej humanitaryzmu,
wobec żydowskiego chłopca, niż polscy chłopi, zmuszający go przemocą do cięż-
kiej pracy. Prześladowany, wyjątkowym szczęściem uniknął śmierci z rąk polskich
oprawców. Jedynym, w miarę przyzwoitym Polakiem w książce Kosińskiego jest
pewien ksiądz, lecz nawet on, w najmniejszym stopniu nie równa się ze wspaniały
-mi, świętej wręcz poczciwości wyzwolicielami-oficerami NKWD. Taka narracja,
u polskiego czytelnika natychmiast budzi wątpliwości; u zagranicznego-zazwyczaj
- nie. Szczególne uhonorowanie funkcjonariuszy NKWD wynikało z bliskich rela
-cji ojca pisarza z politycznymi służbami wkraczającej Armii Czerwonej i należą
-cego prawdopodobnie do miejscowej komórki PPR.
Joanna Siedlecka, w książce "Czarny ptasior", publikuje relacje osób, znają-
cych Kosińskich vel Lewinkopfów, z czasów ich zamieszkania, podczas wojny, w
Sandomierzu i Dąbrowie Rzeczyckiej. Porównanie z tym, co wypisuje Kosiński w
"Malowanym ptaku", ukazuje szczególnie wredny charakter pisarza; niewdzięczni-
ka, szkalującego znane mu w dzieciństwie osoby, w tym: uczestników wspólnych
zabaw. W swojej perfidii, posuwa się nawet do używania, w powieści, autentycz
-nych imion. Np. Ewkę, koleżankę z sąsiedniego podwórka, opisał jako erotoman
-kę, oddającą się praktykom kazirodczym i zoofilnym. Lilka, żydowska dziewczyn
-ka, przechowywana przez kilkoro gospodarzy, nie bita i nie gwałcona, przeżyła
wojnę cała i zdrowa i zamieszkała w Izraelu. W istocie, poza szkalowanymi,
czytelnicy "Malowanego ptaka" nie powinni mieć do autora pretensji o manipula
-cje, przekazywanie nieprawdy, fałszowanie przeszłości. Wszyscy byliśmy niegdyś
dziećmi, fantazjującymi na temat otaczającego świata, przytłaczającego nieznanym
ogromem, pełnego obcych ludzi, złowrogiego szczególnie w czas wojny. Dzieci z
cechami autyzmu, egocentryczne, bardziej wrażliwe, niewątpliwie fantazjują
znacznie intensywniej, mając charakter ukształtowany genetycznie i wychowawczo
przez własnych rodziców. "Ale bawił się najwyżej z dziećmi nauczyciela
Migdałka, nigdy z miejscowymi. Najczęściej jednak wisiał tylko na płocie,
niczym czarny ptasior, pilnował tej swojej "kality" i nic dobrego z tego nie
wyszło. "Nabrał do głowy", "wypaczył się", "skrzywił sobie psychikę" i już jej
chyba nie wyprostował. Bo jak inaczej mógłby ich tak "opisać"? "Oczernić"?
Narazić na pośmiewisko? Niczego od niego nie chcą, niech idzie z Bogiem, nie
dla wdzięczności go przechowali. Ale niech choć nie "oczernia", nie "opisuje"!
(cytat z "Czarny ptasior")
Ojciec Jerzego, przez ludność miejscowości, w których Kosińscy szczęśliwie
ukrywali się przed wywózką do obozu zagłady, traktowany z szacunkiem, nie
wydany Niemcom, mimo śmiertelnego zagrożenia za przechowywanie Żydów, nie
okazał za to najmniejszej wdzięczności, a wręcz pogardę i wyniosłość, po wejściu
czerwonych. Jego syn odwdzięczył się tym ludziom także perfidnie. Dorosły
Jerzy Kosiński haniebnie potwierdzał bowiem, opisane przez siebie dziecięce
fantazje, jako autobiograficzne, autentyczne wydarzenia. Większość czytelników
przyjęło to za prawdę. W świat poszła fama o agresywnych wieśniakach ze wscho-
dniej Europy (Polakach), prześladujących Żydów i aktywnie wspomagających
Holocaust. W niewielkim tylko stopniu zmienić mogą tę opinię książka Siedleckiej
i biografia Kosińskiego, pióra Jamesa Pare Sloana, trafiające do nieporównanie
mniejszej liczby odbiorców. Kosiński ojciec, komunista zaangażowany aktywnie
w instalację prosowieckiej władzy, posądzany jest o sporządzanie informacji i os-
karżeń, na podstawie których w 1944 NKWD aresztowało, wysłało na Sybir i wię-
ziło ludzi, doskonale Kosińskim znanych, pomagającym im przetrwać niemiecką
okupację. W biografii Jerzego, Sloan pisze: "Głównym informatorem w sowiec-
kiej >>czystce<< był Mieczysław Kosiński" "Narodowa partyzantka wydała na
niego wyrok śmierci i wysłała do Dąbrowy zamachowców". Zdołał jednak uciec
wraz z rodziną; najpierw do Łodzi, a następnie do Jeleniej Góry. Nigdy już póź-
niej nie pokazał się w okolicy Dąbrowy Rzeczyckiej. "("Mały Kusiński") Przyje-
chał podczas swojej drugiej wizyty w Polsce, późnym wieczorem, gdy się już
dobrze ściemniło, dużą, czarną limuzyną z kierowcą. Przejechał wolno i to kilka
razy, całą okolicę - Dąbrowę, Kępę, Wolę. Patrzył tylko przez okna, obserwo-
wał." "Nie wychodził z limuzyny, bał się pewnie, że jeszcze poznają, wylecą?"
(cytat z "Czarny ptasior")
Inne zgoła wrażenie pozostawi lektura książki "Malowany ptak", po przeczyta
niu "Czarnego ptasiora" Siedleckiej. Wszelkie wątpliwości, odnośnie konfabulacji
Jerzego Kosińskiego, powinna rozwiać jego biografia, autorstwa J.P. Sloana.
Ukarał Jahwe Kosińskimi polskie multikulti. Pisarz sam sobie okrutną karę zadał.
Zbigniew M. Kozłowski 21.11.2017

