7.11.2022 r. zostałem skazany prawomocnym wyrokiem, przez Sędziego Sądu Okręgowego 
w Łodzi, Grzegorza Gałę, po rocznej batalii sądowej, za wykroczenie drogowe, spowodowane 
przeze mnie, podczas jazdy rowerem. Powodem skazania było rzekome niedostateczne 
zasygnalizowanie zamiaru skrętu w lewo i wykonanie tego manewru, co doprowadziło do 
najechania na nieprawidłowo wyprzedzający mnie pojazd typu bus dostawczy, marki Ford 
Transit. Nie wiem, z której "nadzwyczajnej kasty" wywodzą się sędziowie osądzający mnie i 
skazujący. Na szczeblu terenowym jest to płynne i trudne do uchwycenia. Nie wydają się być 
zwolennikami "totalnej opozycji", biorąc pod uwagę nazwisko protegowanego poszkodowanego 
kierowcy i jego parafialną aktywność. Domyślam się, że stałem się ofiarą tzw. "prawa 
Neumanna". W moim przypadku, opresyjność praworządności III RP okazała się znacznie 
bardziej niesprawiedliwie dotkliwą, niż system represji komunistycznej PRL. Po tym, co tu 
opisuję, spodziewam się spędzić resztę żywota jako bezdomny, pozbawiony całego majątku 
przez system praworządności państwa polskiego, pod rządami koalicji "Prawa i Sprawiedliwoś- 
ci". Honor nie pozwoli mi ugiąć się przed tak ewidentnie niesprawiedliwym osądzeniem, opartym
na żenującej jakości dowodach, by dobrowolnie zapłacić karę, za niepopełniony czyn. Poniżej 
przedstawiam w skrócie powody, dla których nie mogę zgodzić się z wyrokiem i poddać, bez 
protestu, egzekucji karnej. 

     Przed sądem, poszkodowany kierowca Forda stwierdził (cytat z dokumentu procesowego nr 
57): "Obwiniony był jeszcze po prawej stronie, przed osią. Uderzyłem prawą częścią auta, 
właściwie Pan położył się na maskę. Nie jest prawdą, że najechałem na niego na chodniku, lecz 
przy osi, na prawym pasie, gdzie doszło do kontaktu. Ja jeszcze nie zmieniłem pasa ruchu, 
byłem na swoim, dopiero zaczynałem manewr. Hamowałem, ponieważ nie widziałem, czy Pan 
nie pojedzie na drogę dla rowerów, i nie miałem gdzie uciekać. Myślę, że zobaczyłem go przed 
maską ok. metr, jechałem nie więcej, niż 40 km/h, w przeciwnym wypadku Pan by tu nie 
siedział." 
Na pytanie obwinionego rowerzysty, poszkodowany kierowca zeznał przed sądem: "...po 
uderzeniu obwiniony znalazł się na pasie zieleni, po lewej stronie, ponieważ jechał Pan na 
masce. Rower trzymał Pan kurczowo przy sobie." Z tego zeznania wynika, że rowerzysta 
wpadł na maskę Forda Transita na prawym pasie jezdni, po stronie parzystej ulicy i 
poszkodowany dowiózł go, wraz z rowerem na trawnik, po lewej stronie do kierunku jazdy. Z 
jego opowieści wynika, że nie jechał za rowerzystą lecz nadjechał z dalszej odległości i chcąc go 
wyprzedzić, zwolnił do prędkości 40 km/h (obowiązującej na tej ulicy), włączając 
kierunkowskazy, a wówczas rowerzysta wpadł na prawą część maski jego Forda Transita i 
położył się, "trzymając rower kurczowo przy sobie". Poszkodowany kierowca ostro hamował, 
jednocześnie gwałtownie skręcając w lewo. Rowerzysta nie odpadł podczas tego gwałtownego 
skrętu, ponieważ tak skutecznie przyczepił się do maski ciężarowego samochodu, cały czas 
"trzymając rower kurczowo przy sobie". Jak to mogło wyglądać? Być może tak, że prawą ręką 
"trzymał rower kurczowo przy sobie", lewą zaś, tą uderzoną, trzymał się kurczowo nie wiadomo
czego. Może - wycieraczki? Dzięki czemu nie został rozjechany na jezdni, tylko szczęśliwie 
dowieziony na "pas zieleni, po lewej stronie" i delikatnie strącony z maski, gdy kierowca 
zauważył, iż wjeżdża mu pod maskę. I to nadzwyczajne przewożenie miało wydarzyć się na 
odcinku nie dłuższym, niż 6 m od końca podwójnej linii ciągłej, przy prędkości od. 40 km/h do 
zera. Zaznaczmy: śladów gwałtownego hamowania na jezdni, tzw. "palenia opon", jak sam 
poszkodowany się wyraził, nikt z obecnych na miejscu zdarzenia nie zauważył, nie widać ich 
także na zdjęciach, wykonanych 3 godziny później. 
     Policja i sądy nie uznały za niejasne i niewiarygodne, sprzeczne ze sobą zeznania poszkodo- 
wanego kierowcy. W drukowanej notatce policyjnej, z miejsca zdarzenia (dok. proces. nr 1) stoi:
"... Po rozpytaniu kierującego Fordem (...), ustaliłam, że jechał On prawym pasem jezdni (...). 
Dodał On, że w pewnym momencie jadący obok niego po jezdni tuż przy krawężniku 
rowerzysta, krótkim i szybkim ruchem zasygnalizował manewr skrętu w lewo". Miesiąc po 
zdarzeniu, poszkodowany kierowca sam zaprzeczył wcześniejszemu zeznaniu. 17.11.2021, 
podczas policyjnego przesłuchania zeznawał (cytat z notatki policyjnej odręcznej - dok. proces. 
nr 8): "Nie widziałem momentu, aby rowerzysta zasygnalizował zamiar zmiany kierunku jazdy, 
aby machnął ręką, tylko wiem o tym z opowiadań świadka.". Za trzecim razem, 9.02.2022 r., 
przed sądem, poszkodowany kierowca zeznał o zachowaniu rowerzysty (cytat z dok. proces. nr 
56): "Nie widziałem, aby wyciągnął rękę i syganalizował, jaki chce wykonać manewr.". Świadek,
pani S. stwierdziła przed sądem, że słyszała, jak poszkodowany kierowca powiedział policjant- 
kom, na miejscu zdarzenia, że rowerzysta nie pokazał zamiaru skrętu. Dlaczego w policyjnej 
notatce z miejsca zdarzenia jest napisane inaczej? Starsze posterunkowe Wydziału Ruchu 
Drogowego Komendy Miejskiej Policji powinny (moim zdaniem) umieć słuchać ze zrozumie- 
niem i sporządzać notatki, nie zmieniając sensu wypowiedzi przepytywanych. Dlaczego 
rowerzysta miałby nie zasygnalizować manewru skrętu w lewo krótkim i szybkim ruchem? 
Może zasygnalizował ruchem długim i powolnym? Sąd nie miał zastrzeżeń do tego, iż notatkę 
policjantek z miejsca zdarzenia przekazano w formie drukowanej, zaś z późniejszego przesłu- 
chania świadka - w formie oryginalnej - zapisanej odręcznie. Sąd nie wyraził zastrzeżeń do 
zeznań poszkodowanego kierowcy, który raz był przekonany, że rowerzysta w ogóle nie 
zasygnalizował ręką zamiaru skrętu w lewo; innym razem widział ruch ręki rowerzysty; za 
trzecim razem nie widział lecz mu "świadek powiedział"; za czwartym razem, przed sądem - 
zdecydowanie nie widział i świadek mu nie podpowiedział. Sędziowie nie próbowali nawet 
dochodzić kwestii prawdomówności poszkodowanego kierowcy, dociekać wartości jego 
sprzecznych ze sobą zeznań, analizować absurdalne opowieści o przewożeniu, na masce 
dostawczego busa, rowerzysty z rowerem trzymanym "kurczowo przy sobie"; ani zlecić badanie 
jego postrzegawczości i prawidłowości reagowania, jako kierowcy. Nie zastanowiło policjantów, 
oskarżających, ani sędziów skazujących, dlaczego świadek, z niedogodnej pozycji, widział jakiś 
sygnał, dany przez rowerzystę, natomiast nie dostrzegł tego kierowca, jadący bezpośrednio za 
rowerzystą. Co więcej, poszkodowany był przekonany, że ze strony cyklisty nie było żadnego 
sygnału, dopóki świadek o tym nie powiedział. Nie wzbudziło podejrzeń zeznanie świadka, 
mechanika samochodowego, o rzekomo wcześniejszej nieznajomości z poszkodowanym 
kierowcą, prowadzącym zawodowo działalność transportową i mieszkającym na sąsiedniej 
uliczce, w odległości ok. 1 km. Sędziowie nie wyrazili potrzeby wyjaśnienia dziwnego zachowa- 
nia świadka, który, odjeżdżając dokądś w pilnej sprawie, w przeciwnym kierunku, ciągnąc 
przyczepę zawrócił na skrzyżowaniu, usłyszawszy pisk opon nieznanego mu zupełnie samocho- 
du. Sędziowie nie mieli żadnych zastrzeżeń do materiału, sporządzonego przez policję, obwinia- 
jącego jedynie rowerzystę, ani do zeznań świadków. W całości natomiast zignorowali zeznania 
obwinionego, zapewne a priori uznając za kłamliwe. Sędzia Sądu Rejonowego Lidia Siedlecka 
zabroniła obwinionemu rowerzyście odnosić się do zeznań świadków, po trzykrotnym 
upomnieniu grożąc ukaraniem. 
     Sędzia SR Krzysztof Kotynia, w wyroku nakazowym, automatycznie posłużył się obowią- 
zującą wciąż w polskim sądownictwie zasadą: "milicja słusznie oskarża, sądy posłusznie 
skazują", nie wnikając zapewne w sedno sprawy. Sędzia Siedlecka, uznając wszystkie zarzuty 
policji, dołożyła cykliście jeszcze jeden, zalecony przez biegłego sądowego, oparty na tenden- 
cyjnie wypaczonej interpretacji przepisów ruchu drogowego. Sędzia Okręgowy, wprawdzie ów, 
dodatkowy zarzut Sędzi Siedleckiej odrzucił, to bezkrytycznie usankcjonował, prawomocnym 
wyrokiem, zarzuty postawione cykliście przez Komendanta Miejskiego Policji w Skierniewicach,
na podstawie wyżej opisanych zeznań. Co więcej obciążył obwinionego opłaceniem wynagro- 
dzenia dla Biegłego Sądu Rejonowego w Łodzi, mgr. inż. Krzysztofa Kołodziejczyka, za 
wystawioną przezeń opinię, zawierającą 4 błędy, istotne dla sprawy oraz niesłuszną sugestię dla 
sądu o ukaranie rowerzysty, zweryfikowaną przez Sąd Apelacyjny. 

     Za jakikolwiek, wadliwy towar, zakupiony w sklepie, klientowi przysługuje prawo do 
wymiany na pełnowartościowy lub zwrot zapłaconej kwoty. Państwo polskie wymusza zapłatę 
za skandalicznie wadliwą opinię biegłego, czyli za mocno wybrakowany towar, pozbawiając 
prawa do reklamacji. Podobny proceder, zastosowany przez osobę fizyczną, praworządność RP 
kwalifikuje jako wymuszenie bezprawne, albo rozbójnicze. Oczywiście, nie oczekuję, że Pan 
Minister uzna za bezprawne działanie, wobec mnie, skierniewickiej policji i łódzkich sędziów, ani
zasądzenie zapłaty za wadliwą opinię sądowego rzeczoznawcy - rozbójniczym wymuszeniem. 
Nie spodziewając się jakiejkolwiek reakcji na mój list, mając natomiast na uwadze prawość 
poczynań Pana Ministra (min. w sprawie reprywatyzacji warszawskich nieruchomości), 
załączam w przesyłce e-mail adresy do folderów, zawierających fotokopie kompletu dokumen- 
tów procesowych (ponad 150 stron) sprawy o sygnaturze II W 707/21, gdyby zechciał Pan 
ocenić prawdziwość kwestii, postawionych przeze mnie w niniejszym Liście. 

List Otwarty do Wiceministra Sprawiedliwości
Pana Sebastiana Kalety