Gdzie są nasi przyjaciele?
Przy okazji obchodów rocznicy wołyńskiej, zastanowiło mnie jakie są faktycz-
ne relacje Polaków z sąsiadami, jaką mamy opinię pośród ludów Europy.
Oficjalnie, najwięcej przyjaźni deklarują nam władze rządowe Niemiec. Doskonale
jednak wiemy, że potoczna opinia Niemców jest o nas skrajnie przeciwna. Co
więcej, coraz skuteczniej udaje się niemieckim specjalistom od fałszowania
historii, czynić nas odpowiedzialnymi za holokaust. Wtórują im w tym coraz
bardziej stanowczo środowiska semickie w Niemczech, obu Amerykach oraz
Izraelu. Antypolskość wśród Żydów moglibyśmy nieco złagodzić, dokonując
pełnej refundacji upaństwowionego majątku pożydowskiego. Powszechnej opinii
świata o antysemityzmie Polaków nie zmienią żałosne protesty naszych placówek
dyplomatycznych przeciw używaniu zwrotu "polskie obozy śmierci" w środkach
masowego przekazu. Niewiele brakuje, by zaczęto traktować niemiecką okupację
Polski jako obronę mniejszości narodowych, żyjących w II RP, przed grożącą im
eksterminacją ze strony Polaków (Czytając Singera). Tak, jak agresję 17 września
39 uzasadnia historiografia rosyjska. Stąd powszechna tam pochwała dla Katynia,
Wołynia i wysiedlania Polaków na Sybir.
Prezydenci Stanów Zjednoczonych deklarują najwyższą przyjaźń i uprzywilejo-
wanie lecz Amerykanie nadal utrzymują dla nas wizy, jako jedynego bodaj kraju
EU. Ostatnimi laty obserwować mogliśmy, jak zmienia się nastawienie do
Polaków w państwach, przyjmujących naszą emigrację zarobkową. Jak rośnie
niechęć do nas Belgów, Brytyjczyków, Duńczyków, Holendrów, Irlandczyków,
wraz ze wzrostem liczby naszych obywateli u nich przebywających. Niechęć do
nas Czechów, u których również pracuje spora ilość polskich robotników,
potęgowana jest historycznymi animozjami o Zaolzie i najazd w 1968. O ile Czesi
mają do nas więcej pretensji, niż my do nich, o tyle nieporównanie odwrotna jest
sytuacja w relacjach ze wschodnimi braćmi Słowianami. Uzależnienie od rosyjs-
kich surowców oraz infantylna polityka wobec Rosji, sprawiają, że z tej strony
jesteśmy kompletnie lekceważeni i ośmieszani. Wiąże się z tym całkowite fiasko
polityki prowadzonej wobec Ukrainy. Usilnie wspierany przez nas Juszczenka,
odwdzięczył się ogłoszeniem polakobójców bohaterami narodowymi i stawianiem
im pomników. Jaja sobie robili z naszego Prezydenta Komorowskiego Ukraińcy.
Podobnie jak z Rosją i Ukrainą, nieudolnie budujemy relacje z Białorusią.
"Ostatnia dyktatura" w Europie, wcześniej czy później, na pewno przestanie
istnieć. Satrapa Łukaszenka nie jest nieśmiertelny. Z pozoru, oficjalnie wspieramy
białoruską opozycję, ale jednocześnie, polscy urzędnicy pomagają służbom
dyktatora represjonować opozycjonistów, w tym - Polaków tam zamieszkałych od
pokoleń. Opozycjoniści nie zapomną tego, gdy przejmą władzę.
Dość łatwo można wypunktować wzajemne animozje w przytoczonych powy-
żej przykładach. Niezrozumiałą natomiast wydaje się nienawiść, z jaką odnoszą się
do nas Litwini. Nie urządziliśmy im nigdy Katynia, ani Wołynia, ani nawet
Jedwabnego. Nie wysuwamy wobec nich żadnych żądań, poza traktowaniem
polskiej mniejszości na Ltwie tak, jak my traktujemy mniejszość litewską. Trudno
pojąć, by zajęcie Wileńszczyzny, przed stu laty, skutkowało teraz aż tak nienawist-
ną antypolskością. Jedynym sąsiadem, z którym dawne, niewielkie graniczne
spory nie psują obecnych relacji, jest Słowacja. Zauważalny jest jednak i u
Słowaków wzrost do nas lekceważącej niechęci. Pozostaje zadać pytanie: Kogo w
Europie uznać możemy za przyjaciół? Łotyszy? Węgrów? Gruzinów? Turków?
Hiszpanów? Portugalczyków? Może jesteśmy prywatnie zbyt zachłanni materialis-
tycznie, zbyt egoistyczni? Może antypatriotyczni, nie dbający o swój narodowy
wizerunek, ani o poprawne relacje z innymi? Może nietolerancyjni dla odmienności
kultur? Nieumiejący dostosować się do obyczajów, panujących w krajach, do
których masowo emigrujemy, stwarzając tam zbyt wiele konfliktów i tym samym
zniechęcając do się tubylców? Może wydalamy zbyt wielką liczbę emigrantów,
czego świat nie jest w stanie zaakceptować? Przecież rasizmu i homofobii nie ma
w nas więcej, niż u innych. Może drażni nasza kultura lub jej brak u zbyt wielu
rodaków? Może nie powinniśmy oczekiwać szacunku od innych nacji, skoro sami
siebie nie szanujemy?
Tyle pytań, na które nie znalazłem odpowiedzi. Nie spotkałem żadnego socjo-
logicznego opracowania, które dawało by zagadnień tych zadowalające wyjaśnie-
nie. Większość polskiego społeczeństwa wydaje się być absolutnie niezaintereso-
wana budowaniem pozytywnego wizerunku narodowego wobec innych nacji.
Materializm nieobcy jest także historykom i publicystom, wynagradzanym za
wybielanie niemieckiej przeszłości wojennej. Uzależniwszy się gospodarczo i
finansowo od Niemiec, nadal zajmujemy przedostatnie miejsce, pośród państw
unijnych, pod względem wielkości przychodu PKB na głowę mieszkańca, zaś
czołowe - w tworzeniu bezrobocia i emigracji zarobkowej. Uzależniwszy politycz-
nie, osiągamy równie żałosne skutki w postrzeganiu nas przez świat. Reakcja
resztki żydów i muzułmanów, żyjących w Polsce, na zakaz uboju rytualnego, już
dostarczyła antypolskiej propagandzie argumentu o przyrodzonym antysemityzmie
całego narodu, podsycanym przez najwyższe organa państwowe. Zaprotestowała
ambasada Izraela (należy się spodziewać zerwania stosunków dyplomatycznych,
sankcji ekonomicznych oraz interwencji zbrojnej, pod kryptonimem "Koszerne
mięso", w obronie prześladowanych obywateli pochodzenia żydowskiego?). Efek-
tem niesłusznych, bezzasadnych oskarżeń będzie zapewne faktyczny wzrost uprze-
dzeń rasistowskich. Jak zwykle, nasi politycy postąpili niepolitycznie. Należało
dać Zielonym świeczkę i Semitom ogarek, czyli zezwolić tylko ubojniom żydow-
skim i muzułmańskim na ubój rytualny. Przy okazji zyskalibyśmy kilka zagranicz-
nych inwestycji i nie mieli protestujących rolników. Na marginesie, nasunęła mi
się taka konstatacja, że mimo osiągnięcia najwyższego poziomu cywilizacyjnego w
ciągu stu milionów lat rozwoju ludzkości, żarcie wciąż jest najważniejsze.
Zbigniew M. Kozłowski 25.01.2017

