"Trzecia władza"  (4)

     "Nie zajmujmy się >>humanizacją<<, >>liberalizacją<<, to nic nie 
znaczy" - przekonywał prof. Strzembosz. I taką strategię przyjęto w rozmo- 
wach. Ustalono, że ich pierwszym punktem powinna być niezawisłość i 
niezależność sądownictwa, a potem prawa i wolności obywatelskie, rozu- 
miane przez stronę opozycyjną jako oczyszczenie prawa karnego z repre- 
syjnych przepisów wprowadzanych w latach 80. 
     Wada początkowa reformy sądownictwa, wynikła z ustaleń podstolika 
prawniczego negocjacji okrągłostołowych, gruntująca nienaruszalność sędziów 
- apologetów represji komunistycznych i kadry, zadaniowanej przez funkcjo- 
nariuszy stanu wojennego. W połączeniu z późniejszą Strzembosza deklaracją 
i wiarą w samooczyszczenie się środowiska sędziowskiego, otrzymaliśmy 
skancerowaną praworządność sądowniczą, ukazującą dziś głęboko zwyrodniałą
strukturę, wymagającą natychniastowej reformy. Problem w tym, że struktura 
ta, w ciągu 30 lat tak się utwardziła, że nie ma silnych do jej skruszenia, nawet 
pękniętej politycznie. 
 
     Przeciwko zbyt samodzielnej radzie oponował szczególnie obóz rządowy, 
który uważał, że władza polityczna powinna współdecydować w tych kwes- 
tiach. Zenon Jankowski, ówczesny prezes Sądu Wojewódzkiego w Warsza- 
wie, argumentował: "(...) nie wydaje mi się, by mogło tak być, ażeby decyzje
kadrowe w sądownictwie przejął samorząd, czy jakaś rada samorządowa 
(...). Sądy działają jako organa państwa i działają w imieniu państwa, a nie 
w imieniu zbiorowości sędziowskiej". Inny reprezentant strony rządowej, dr 
Ryszard Grodzicki, podkreślał konieczność zagwarantowania kontroli 
społecznej nad sądami. 
     Powyższy cytat odnosi się do dyskusji nad kształtem Krajowej Rady 
Sądownictwa, toczonych przy podstoliku Okrągłego Stołu - w Podzespole do 
Spraw Reformy Prawa i Sądów. Z perspektywy trzydziestu lat, po przebiegu 
konfliktu ustrojowego III RP-wojnie o praworządność, z haniebnym udziałem 
aktywu decyzyjnego UE i TSUE, cytowane tu dwie wypowiedzi przedstawicieli
władz PRL jawią się dziś jako słuszne i uzasadnione, niezależnie od faktycz- 
nych intencji im przypisywanych. W sądownictwie III RP, w ciągu trzydziesto-
lecia jej istnienia, "nadzwyczajna kasta sędziów", pozbawiona kontroli spo- 
łecznej, bo nie wybierana w wyborach powszechnych, a w kastowych nomina- 
cjach, jako bezkarna "trzecia władza" wyniosła się ponad społeczeństwo, mając
prawo bezwzględnego karania i uzurpując kompletną niezależność od krajowej 
władzy wykonawczej i ustawodawczej, wspierana w tym przez unijnych, 
lewackich eurokratów. Nieukrywano bezczelnego i bezprawnego działania 
komunistycznej oligarchii unijnej (wydatna w tym była rola hauptkomisarki 
von der Leyen i eurokomisařky Jourovy), celem ustanowienia w Polsce władzy,
bezwzględnie podporządkowanej unijnym decydentom. 
 
 Na trzecim posiedzeniu podstolika ds. reformy prawa i sądów: 
Jan Olszewski 
mówił: 
     "(...) nie chodzi nam o pozbawienie sędziów prawa do światopoglądu, 
prawa do poglądów politycznych, do określonej postawy politycznej. Chodzi 
o oddzielenie tych spraw od działalności orzeczniczej. Tu nie chodzi o uprze- 
dzenia ideologiczne czy próby demontażu obecnej struktury politycznej. 
Model sądownictwa, który usiłujemy stworzyć nie da się zbudować w 
warunkach obecnej struktury politycznej. Jeżeli w budowanym systemie 
politycznym przewidziana jest też opozycja polityczna, która będzie zrzeszała 
się w partiach, związkach czy stowarzyszeniach, utrzymywanie obecnego 
modelu jednopartyjności w sądach stanie się niemożliwe. W nowej sytuacji 
natomiast utrzymanie swobodnej działalności partyjnej na terenie sądu 
sprawi, że automatycznie stworzymy system politycznego przetargu np. o 
pełnienie funkcji kierowniczych w sądownictwie i konkurencję polityczną. 
To są czynniki demoralizujące system wymiaru sprawiedliwości." 
     Opozycja brała pod uwagę przede wszystkim negatywne konsekwencje 
przynależności sędziów do partii politycznych. Zgoda na działalność orga- 
nizacji partyjnych w sądownictwie nie uchroniłaby sądów od: "najnormal- 
niejszej w świecie walki politycznej", niezdrowej konkurencji przy obsadza- 
niu wyższych stanowisk sędziowskich, manipulowania samorządami 
sędziowskimi. Argumenty wysunięte przez opozycję nie przekonały rządzą- 
cych i w ostatecznym rachunku strona rządowo-koalicyjna utrzymała swoje 
stanowisko w kwestii działalności politycznej w sądach. "Sędzia powinien 
pozostać członkiem partii politycznej". Spór rozstrzygnął się kilka miesięcy 
później, pod koniec 1989 r. Sejm kontraktowy, przyjmując ustawy sądowe 
wprowadził zakaz przynależności do partii i organizacji politycznych dla 
sędziów wszystkich szczebli. 
     Wojna PO-PiS ujawniła istniejący wciąż polityczny podział środowiska 
prawników. Wprawdzie ustawa zakazuje sędziom przynależność do partii, nie 
zakazuje wszak, bo zakazać nie może, posiadania politycznych sympatii i 
antypatii, stanowiących istotę głębokiego podziału środowiska. Wojna PO-PiS 
ujawniła uczestnictwo środowiska sędziowskiego w "najnormalniejszej w 
świecie walce politycznej", "niezdrowej konkurencji przy obsadzaniu wyższych
stanowisk sędziowskich, manipulowania samorządami sędziowskimi". Spór, 
rozpoczęty przy podstoliku okrągłostołowym, w 1989 roku, toczy się nadal, w 
2024., przybrawszy charakter bezpardonowej walki poza stanowionym prawem 
i obowiązującą konstytucją, podsycanej przez unijnych lewackich aparatczy- 
ków. Dzięki betonującemu wsparciu głównych unijnych aparatczyc, przewagę 
w tym konflikcie zyskała większość zachowawcza, zwolenników pozostawienia
sądownictwa w stanie, istniejącym do 2015 r., otwarcie, wręcz ostentacyjnie, 
opowiadająca się po stronie PO (owe "tużurki" z Iustitii, wymienione w cz. 1). 
W mniejszości jest strona popierająca próby reform polskiego sądownictwa, 
nieudolnie czynione przez PiS, a w istocie inspirowane przez polityków i 
prawników, skupionych wokół Zbigniewa Ziobry.