Ostatnia wolna elekcja?

     450 lat temu (+ 1 rok) odbyła się pierwsza wolna elekcja. Krakowski 
historyk Stanisław Grzybowski (zmarły w 2022 roku, bliski krewny Karola 
Estraichera), wybitny znawca tego okresu dziejów Polski, napisał: 
     "Miarą dojrzałości społeczeństwa szlacheckiego było niewątpliwie skon- 
centrowanie się w pierwszych miesiącach bezkrólewia na problematyce 
prawnoustrojowej, a nie na osobie kandydata. Wpierw ustalono, jak przepro- 
wadzić elekcję, by nie dopuścić do rozdwojenia społeczeństwa, do wojny 
domowej i upadku państwa, szukając cierpliwie, choć z trudem, akceptowa- 
nego przez wszystkich kompromisu. Zarazem próbowano dopracować się 
rozwiązań trwałych, nie prowizorycznych, ale wiążących i pożytecznych rów- 
nież dla pryszłych pokoleń. Potem dopiero miał nadejść czas na prezentację 
kandydatów, na właściwą walkę wyborczą..." 
     Szesnastowieczna szlachta, poróżniona narodowo (Korona i Litwa), wyzna-
niowo (katolicy, protestanci i prawosławni), materialnie (od litewskiej magna- 
terii - po - czerń mazowiecką), w obliczu kryzysu państwa, jaki stanowiła 
bezpotomna śmierć władcy (ostatniego Jagiellona Zygmunta Augusta), potrafiła
się porozumieć, by spór o wybór nowego króla nie doprowadził do podziału 
państwa, jego upadku w efekcie wyniszczającej wojny domowej. Porozumie- 
nie uzyskano traktatami, uchwalonymi na Sejmie, zw. "konwokacyjnym", 
zwołanym na styczeń 1573 r. 
     W ciągu 600 lat, od roku 966., Rzeczpospolita chrześcijańska wytworzyła 
warstwę światłych elit, które, pod wodzą dwóch dynastii, zbudowały monar- 
chię, liczącą się pośród największych potęg świata, wieków XV, XVI i XVII; 
dominującą politycznie i gospodarczo w centralnej i wschodniej Europie. 
Prywata, egoizm, gnuśność, pazerność, sprzedajność potomków tamtych elit 
doprowadziły do całkowitego upadku potężnego państwa i rozbioru przez 
agresywnych sąsiadów. Odrodziło się wprawdzie zredukowane, dawnej potęgi 
już nie odzyskawszy. Współczesna karykatura Rzeczypospolitej, modą euro- 
pejską, odchodzi od kultury katolickiej. Elity współczesnej Polski, "kodziarska
michnikowszczyzna", to skarłowaciała imitacja inteligencji, reprezentująca się 
wulgarną kulturą lemparcką. Profesorowie, prawnicy, politycy, ludzie pióra, 
klawiatury i mikrofonu, skundleni we wrogich stadach oszczekują się wzajem- 
nie, niezdolni do współpracy na rzecz ojczyzny, mający ją w pogardzie. Naj- 
większą ambicją elit tego państwa jest osiągnięcie najuniżeńszego poziomu 
sług innych narodów: amerykańskiego, niemieckiego, rosyjskiego, ukraińskie- 
go, żydowskiego. Wydobywszy się z bagna sowieckiego, naród, coraz niechęt- 
niej zowiący się "polskim", pozbywa się religijności i państwowej odrębności, 
przystąpiwszy ochoczo do zielono - tęczowej komuny unijnej. 
     W sytuacji poważnego konfliktu politycznego, np. wyboru nowego monar- 
chy, gdy równowaga głosów pomiędzy dwoma stronnictwami nie dawała 
rozstrzygnięcia, przyjmowano arbitraż osoby posiadającej mir pośród braci 
szlachty, uczonością, konceptem i stanowiskiem budzącej powszechny szacu- 
nek i zaufanie. Dostojnik kościelny bywał przeważnie takim arbitrem: Prymas 
Polski arcybiskup gnieźnieński, biskup krakowski, kujawski, bądź inna uczona 
osoba duchowna. Dziś ranga Kościoła upadła. Po śmierci Stefana kardynała 
Wyszyńskiego, Jerzego Popiełuszki i Jana Pawła II, żaden polski dostojnik 
katolicki nie ośmiela się wystąpić w roli arbitra politycznego. Nie podejmuje 
się tego także naczelna, zbiorowa hierarchia kościelna - Episkopat Polski. 
     Zlewaczałe uniwersytety polskie, zajmujące odległe miejsca w światowym 
rankingu szanghajskim, kształcą miernoty, nie odnawiające naukowej elity 
narodowej, wymordowanej przez zaborców, "Nazistów" i komunistów. Wybie-
rając rządy Tuska, obywatele, zamieszkujący obszar pomiędzy Bugiem i Odrą, 
zdecydowali pozbyć się "polskiej nienormalności", zdecydowali być lewackimi
europejskimi unitami, na usługach Niemców. Tchórzliwymi kundlami, macha- 
jącymi wdzięcznie ogonami za otrzymane ochłapy; porzucającymi swe budy 
uchodząc przed watahami migrantów; licząc na tłustsze kęski u innych państwa.
     Współcześni Polacy Kościuszki, ani Pułaskiego nie potrzebują. Zdecydo- 
wana ich większość uważa, że w 2023. wybrali najlepszą władzę, od czasów 
panowania nieodżałowanego ś.p. generała Jaruzelskiego, herbu "Ślepowron". 
Jakiego szlachetnego pochodzenia komunistę wybiorą na nowego prezydenta 
likwidowanej Rzeczypospolitej, przekonamy się w 2025 r. 

Zbigniew M. Kozłowski,  31.10.2024