Czytając Ziemkiewicza  "Cham niezbuntowany"
 Fragment 5.

Rozdział 8. Od inteligenta do liberalistokraty. 
 
     Pomimo wielu przeczytanych i wysłuchanych opinii Ziemkiewicza na temat 
"Piłsudczykowszczyzny", nadal obstaję przy swoim przekonaniu: gdyby nie 
Piłsudski, cudu by nie było; ani zmartwychwstania Rzeczypospolitej, ani obronie- 
nia jej przed bolszewikami. Owszem, zasługą klasy wyższej było zniżenie się do 
poziomu poglądów gminu i uznanie potrzeby ich zaspokojenia, celem odzyskania 
państwowej niepodległości. Zatem Radę Regencyjną, a w szczególności - Lubomir-
skiego, cenić należy za podjęcie decyzji o wydobyciu Komendanta z pruskiego 
internowania i właśnie jemu powierzenie zwierzchnictwa nad odnową polskiej 
państwowości. Potrzebny był wówczas silny przywódca, zdecydowanie dążący do 
osiągnięcia jasno postawionego celu. Podobnie było później z Włochami Mussoli- 
niego i Niemcami Hitlera. Demokratyczne, rysujące się ostro, konflikty zapewne 
uniemożliwiłyby odtworzenie Polski o niepodległości wówczas niekwestionowa- 
nej, uniezależnionej od woli decydentów z Berlina, Paryża i Londynu. Fakt, że 
później demokracja zaczęła się sypać, jak posypała się we Włoszech i Niemczech,
dowodzi, iż na dłuższą metę totalitaryzm nie służy Europie na zachód od Bugu. 
(Przestroga dla komunizujących komisarzy unijnych.) Niezawisłość III RP sypie 
się od samego początku i cudem prawdziwym jest zachowanie dotąd pozorów 
niepodległości. 
     Charakteryzując polskiego inteligenta, odnosi się Ziemkiewicz do twórczości 
dwóch pisarzy "oświeconych": Prusa i Reymonta. Przeskakuje nad tematem 
pobieżnie, nie wspominając o przynajmniej dwóch późniejszych: Żeromskim i 
Dołęga-Mostowiczu. Wyłuskane z ich twórczości postacie inteligenckie pasowały-
by, jak ulał, do opinii Ziemkiewicza o inteligencji polskiej II poł. XIX. i pierwszej 
XX w. Jeszcze nie wiem jak i czy w ogóle autor "Chama" odniesie się do inteli- 
gencji po II wojnie (do końca książki pozostało do przeczytania 100 stron). Wg 
mojej oceny, inteligencja PRL podzieliła się na, mniej - więcej, równe części. 
Jedną stanowili apologeci komunizmu i dostosowani, drugą - jego przeciwnicy i 
kontestatorzy. Kojarzę to z dwoma periodykami: "Kulturą" Giedroycia i "Kulturą" 
Wilhelmiego. Nie mając dostępu do paryskiej, mój światopogląd kształtowała 
"Kultura" warszawska. Wbrew obiegowej współcześnie opinii, śmiem twierdzić, 
była najlepszym jakościowo pismem PRL oficjalnego obiegu, obok "Przekroju". 
Ciekawszym od "Polityki" Rakowskiego i zdecydowanie mniej indoktrynującym, 
niż krakowskie "Życie Literackie" Machejka. W każdym razie, cotygodniowa 
lektura warszawskiej "Kultury", w latach siedemdziesiątych, nie zaszczepiła we 
mnie dozgonnej miłości do komunizmu.
     Coś jednak zaszczepiło dozgonną miłość do komunizmu w pokoleniu inteligen- 
tów RP po 1990 r. Śmiem twierdzić, że bardziej "Gazeta Wyborcza", niż spuścizna
"Trybuny Ludu". Inteligencja III RP, wraz z noblistką, to totalna komuna. Znikoma 
ilość współczesnej, polskiej inteligencji, nawiązując do patriotycznej, szlacheckiej 
tradycji, opowiada się po prawej stronie. Świadomość dzisiejszej inteligencji 
kształtuje sponsor. Coronawirusowa pandemia ujawniła, że największym, global- 
nym sponsorem jest komunistyczny kapitał. Komunizm i kapitał do niedawna 
wydawały się antagonistycznymi pojęciami, nie do powiązania. Wszak wrogiem 
naczelnym ideologii komunizmu był kapitalizm. Sukces gospodarczy Chin prze- 
wartościował cały dotychczasowy porządek polityczny świata. Komunistyczna 
Partia Chin dopuściła kapitalistyczną gospodarkę. Światowa finansjera zaś przy- 
jęła komunistyczną indoktrynację, słusznie uznając, iż przyniesie to kapitałowi 
stukrotnie większe zyski, niż wojna z komunizmem. Wybory prezydenckie 2020 w 
USA zapowiadają koniec światowej hegemonii tego mocarstwa. Rolę tę przejmuje 
Komunistyczna Partia Chin, wspomagana przez żydokomunę. 
     W obliczu dzisiejszej potrzeby, polskie elity po raz kolejny zawiodły. Dopro- 
wadziły do upadku pierwszą RP w XVIII w., zawodziły podczas dziewiętnasto- 
wiecznych insurekcji, zawiodły w 1939. W 1981. lud, wraz z elitami przegrał 
"Solidarność", w 1990 "elyty", wraz z komuchami wzięły lud za mordę. Właścicie-
lami III RP stali się dawni funkcjonariusze PRL, czyli - komunistyczne elity. 
Nawet rządy tzw. "dobrej zmiany" dostosowały się do wymagań współczesnej 
żydokomuny. Ziemkiewicz, potomek "chamów" (jak sam się określa), jako inte- 
ligent III RP staje coraz bardziej rozkraczony. Odziedziczony "chłopski zdrowy 
rozum" nakazuje mu zachować bierność, gdy sytuacja wymaga "dużo szlachec- 
kiego honoru". Nie każdy zaś szlachetnie urodzony (np. Kaczyński po matce - 
herbu Rawicz) szlacheckim honorem się kieruje. Co innego żydom oddać wyszynk,
a co innego zaprzedać się żydom, pogrążając Rzeczpospolitą. 
     Przytoczony, w tym rozdziale, tekst wierszowany Młynarskiego przywołał 
wspomnienia lat siedemdziesiątych. PRL-owskiego bumu budowlanego, kiedy to 
Gierek zastał wieś drewnianą, a zostawił murowaną i kiedy prywaciarze i badyla- 
rze byli synonimami bogactwa i biznesu. Pamiętam bardzo kameralny recital 
Młynarskiego, z akompaniującym mu Derflem, dany w sali konferencyjnej jednego
z nowohuckich przedsiębiorstw budowlanych. Takich bogatych, eksportowych firm
było w ówczesnym Krakowie bez liku. Tylko na przydział spółdzielczego miesz- 
kania trzeba było oczekiwać 30 lat. Oczywiście, dla posiadaczy odpowiednich 
koneksji partyjnych termin ten skracał się dziesięciokrotnie. Świetnie miała się też 
krakowska inteligencja. Zarówno mainstreamowa, związana z "Życiem Literac- 
kim", "Przekrojem", "Gazetą Krakowską", "Dziennikiem Polskim", "Słowem 
Powszechnym", jak i kontestująca, z "Piwnicy pod Baranami", "Teatru Stu", "Jamy
Michalikowej", a także pośrednia, reprezentowana przez żydowski Teatr Cricot i 
obsadę Teatru Starego. Dziś sponiewierała się żyjąca jeszcze tamtejsza inteligencja,
zlewaczała i na antypolaków wychowała swoich następców. "Piwnica" bez 
Skrzyneckiego, to jak kościół bez duszy; teatr im. Modrzejewskiej opanowany 
przez lewactwo i lgbtq. Z kulturalnej i duchowej stolicy Polski, stał się Kraków 
wyjałowionym, postkomunistycznym sarkofagiem muzealnym dla pijanych angli- 
ków i zawłaszczanym przez żydów. Toczy się dziś konflikt istnienia pomiędzy 
obsadami "Dziadów" tradycyjnych - Dejmka, a tęczowych - Swinarskiego. Dla 
odrodzenia swojej tożsamości i zachowania niepodległości, Polska potrzebuje 
teraz "Chamów Zbuntowanych". Tymczasem inteligencja od "Dziadów" dejmkow- 
skich proponuje nam zaledwie "Chamów Niezbuntowanych".
     
"Generalnie zwyciężała optyka w tak kunsztowny sposób zaprezentowana 
przez Młynarskiego. Prywaciarze, te ich spółki " z ograniczeniem umysło- 
wym", to całe dorobkiewiczostwo, brak gustu, wzniosłości... No wstyd panie 
radco, po prostu wstyd."
  Zaś po 2015. wtórowały jego córki. 
Był "Różyc" i były "Ciuchy". Później były szczęki i rozkładane łóżka pod pałacem
Stalina. Było otoczenie Stadionu Dziesięciolecia - największa galeria handlowa 
Europy. "Obciach przed światem", jak określały rodaków rodzime elyty komunis- 
tyczne i postkomunistyczne. Ziemkiewicz przytacza opinię "oświeconych na 
polskich uniwersytetach" o rodakach, turystycznych handlarzach: "tylko nam 
historia opinię ratuje". W 2020 ci sami "oświeceni" i ich potomni okazuje się 
kwestionują, negują dobrą opinię o naszej historii. Dowiadujemy się oto, że opinia 
świata o nas jest najczarniejsza spośród wszystkich narodów, że jesteśmy źródłem
wszelkiego zła na świecie, wywołaliśmy II wojnę, wymordowaliśmy 6 mln. ży- 
dów, iluś tam wspaniałych ukraińców z UPA i SSmanów litewskich. Wydaliśmy z 
siebie ortodoksyjnego papieża, hamujemy światowy postęp komunizmu i przyjaź- 
nimy się z faszystowskimi Węgrami. O nikczemności polskiego narodu utwierdza- 
ją świat nasze elyty, wraz z naszymi, demokratycznie wybranymi prezydentami; 
wszystkimi po 1989 r. Za prawdę, wstyd i hańba przyznawać się do takiego 
pochodzenia! 
     Pierwszym zadaniem III RP było stworzenie klasy oligarchów, czyniąc socjalis-
tycznych kapitalistów z funkcjonariuszy PRL i ich spadkobierców oraz z tajnych 
współpracowników. Nihil novi sub sole; kto u władzy lub z władzą, zawsze miał 
się dobrze. Okazało się przy tym, że lepsza jest pokojowa, niż rewolucyjna 
transformacja. Cały zachód więc z kapitalistycznego stał się socjalistycznym; 
dążąc do komunizmu. Tymczasem doświadczona komunizmu zarazą Europa 
wschodnia staje okoniem i poczyna się buntować przeciw berlińsko - brukselskie- 
mu hegemonowi. Ten zaś, w kontrze, przeciw Orbanowi przekupuje rzesze Tusków
i Jurowych. 
     Odnoszę wrażenie, iż próbuje Ziemkiewicz określić nazbyt uproszczonym 
kluczem społeczno - polityczno - kulturowo - historyczną klasyfikację społecznoś-
ci II i III RP oraz PRL. Przegraną Polski przed i powojennej obarcza szlachtę oraz 
inteligencję. Licząc na patriotyzm polskiego chłopa, Polska nigdy nie odrodziłaby 
się po rozbiorach. Zsowietyzowałaby się prawdopodobnie, jak ukraińcy. By po- 
zyskać chłopskiego rekruta w wojnie z bolszewikami, musiał Piłsudski Witosa 
premierem uczynić. Faktem jest niezbitym, że podle później piłsudczycy z nim się 
obeszli. Faktem jest również to, iż piłsudczykowską sanację stanowiła i popierała 
nie tylko sama szlachta i inteligencja. Tak, jak w Endecji herbowych było nie 
mniej, niż mieszczan, a chłopów prawdopodobnie znikoma ilość. PRLowskiej 
komuny chłopstwo także nie przewróciło, ani przewrócić nawet nie myślało. Wię- 
cej powiem - zadowolone było z urządzonego mu przez komunistów status quo, 
jakiego nie zaznało nigdy przedtem. Ten rozdział nasunął mi niestety refleksję 
taką, że "Cham niezbuntowany" jest przesadzonym panegirykiem chłopstwa i 
nazbyt powierzchowną krytyką szlachty oraz inteligencji. Zarzucać inteligencji 
polskiej potrzebę znalezienia przywódcy i podporządkowania się jemu, jest wyma-
ganiem od niej dokonania rewolucji w światowym porządku politycznym. Wszyst- 
kie kraje, może z wyjątkiem "dziwacznej" Szwajcarii, mają swoich królów, prezy- 
dentów, premierów, pierwszych sekretarzy; demokratycznych i liberalnych, albo 
satrapów autorytarnych i zbrodniczych. Szczęśliwie, II RP miała Piłsudskiego. 
Powstająca III RP takowego z siebie nie wykrzesała.
     W chwili obecnej, dla ocalenia niepodległości, pilnie potrzebujemy silnego 
przywódcy, który wyprowadzi nas z komuny unijnej, nie podporządkuje Rosji, nie 
sprzeda żydom, ukraińcom, ani chińczykom. Przede wszystkim zaś nakłoni Pola- 
ków do przeciwdziałania zapaści demograficznej i skutecznemu zwalczeniu pan- 
demii. Przywódcy, który będzie obrońcą Polaków, a nie - zwierzątek futerkowych. 
Po 200 latach niewoli i eksterminacji polskiej inteligencji, próżno u niej znaleźć 
propolskiego przywódcę. Może pośród "chamów niezbuntowanych" poszukiwać 
takowego powinniśmy? Szkoda, iż nie możemy, jak Batorego, Orbana obrać 
królem lub prezydentem.  
     
"...Czesi mieli tylko jedną Białą Górę, a my kolejne powstania, Palmiry, 
Katyń i Sybir, wojenną emigrację..."
 
Mieli tą jedną wielką klęskę, żadnych powstań, a skomunalizowali się trzykroć 
bardziej od nas. Za wyjątkiem postkomunistycznych pseudohistoryków, szanująca 
się pseudointeligencja III RP, czyli po ziemkiewiczowsku: "liberalistokracja", 
dumnie wspomina swoich nobilitowanych przodków. Niechbyż to byli Braniccy, 
Rzewuscy, alboż i Potoccy (świeć Panie nad duszą mojej babki), byle polskość 
pielęgnowali. Ale gdzież tam. Komorowscy - niemieckość, a Kaczyńscy - świa- 
towe żydostwo. Kaczyński, potomek czeskich Warszowców, pięknie zapisanych w 
historii Polski, upadł niżej "chama niezbuntowanego". Czesi, którym Szwedzi 
zamków nie zniszczyli, Rosjanie pałaców nie zrujnowali, Niemcy miast nie spalili, 
po białogórskiej klęsce ostatecznie podległszy Habsburgom, ze swoich bezrewol- 
towych koneksji z Austriakami patriotycznej pociechy nie mają. Dziś rozbełtani 
politycznie, w przeważającej masie są ateistami, świętych katolickich nam oddaw- 
szy. Nagle i nasza wiara poczyna gwałtownie ustępować przed ateizacją, przy 
biernej postawie hierachów polskiego kościoła i lewackości samego Franciszka, 
papieża bis. 
     
"Kiedyś nazwałem to "syndromem kolonialnego sierżanta": nikt nie gardzi 
"czarnuchami" bardziej i nie czuje się od nich o tyle lepszy, niż taki Murzyn, 
który dosłużył się w kolonialnej armii u białych podoficerskiego stopnia."
 
Jeszcze dobitniej wygląda to u żydów. Ci bogaci, amerykańscy, z wielką pogardą 
i poniżeniem odmówili pomocy żydowskiej biedocie europejskiej, zagrożonej 
holokaustem. Ta inteligencja z Judenratów, poniewierająca swoich rodaków w 
nazistowskich gettach. Do dziś żydowska inteligencja zakochana jest w germań- 
skiej sile, nienawidząc rozmemłanej słabości Polaków. W tym momencie odczu- 
łem potrzebę zakończenia lektury tej książki, przekonującej o wyjątkowości 
historii Polski, szlachtnej i honorowej, przeciwnie do haniebnej przeszłości zach. 
Europy. Nie dlatego, że zlewaczała i zmuzułmanizowana Europa wiedzie nas na 
stryczek. Wątpię natomiast, by "Cham niezbuntowany" zdołał obudzić Polaków, 
zbuntować wyborców PiS, a już na pewno nie zwolenników totalnej targowicy. 
     "Znów bowiem dotykamy tu czegoś, co jest mi najgłębiej obce i równie 
niezrozumiałe jak ta skłonność do ustawiania sobie na cokołach Napoleonów, 
Naczelników, "legendarnych przywódców" czy innych bożków i wybijania przed
 nimi wiernopoddańczych pokłonów." 

Chcę tu prostym kijem wyjaśnić autorowi co determinuje polską "inteligencję" 
polityczną (o niej tu bowiem prawi, jak mniemam), czyli "wiodącą siłę narodu". 
2 aspekty historyczne i jeden literacki: 
1. Sromotna klęska szlacheckiej demokracji, owego "kupą mości panowie", 
zrywanych sejmów, przekupnych elekcji, przegranych batalii pospolitego ruszenia. 
2. Uwolnienie się spod sowieckiego jarzma, a w istocie przeflancowanie do III RP 
pokomunistycznej, PRLowskiej tożsamości. 
3. Mickiewiczowskie odium: "Polska pawiem narodów". 
Rozbiory unaoczniły, że demokracja w polskim wydaniu prowadzi do zagłady 
państwowości. Komunizm także nam nie sprzyja; ani sowiecki, ani unijny. Narodo-
wa demokracja jest fuj, fuj i wyklęta. Demokracja szlachecka, kiedy wprzód zbie- 
rała się "kupa", by wybrać deputowanego, wodza, króla, u nas ostatecznie nie 
zdała egzaminu, doprowadzając do zagłady. Nasza "inteligencja" polityczna zastą- 
piła magnaterię w przewodzeniu państwu. Teraz wódz dobiera sobie "kupę" i 
decyduje kogo na deputowanego, kogo na króla. Transformacją z lat dziewięćdzie-
siątych i początku nowego tysiąclecia, zaprowadzono na wzór magnacki demokra- 
cję salonową (zwaną także kanapową). W efekcie "ruchów górotwórczych", 
"wulkanizmów" i "wojen plemiennych", wytworzyła się silna lewica prosowiecka, 
silna lewica prounijna, chwilowo najsilniejsze centrum i marginalna prawica. 
I każda "kupa" silna jest siłą swojego wodza. Wódz słabnie - "kupa" upada. 
"Kupa", wyborami desygnowana do rządzenia, dba przede wszystkim o utrzymanie
się przy korycie; za wszelką cenę. 
     
"Po rządach Tuska i jego cwaniaczków zmiana dokonana po roku 2015 
musi być uznana za zmianę błogosławioną, bo przynajmniej zastąpił go u 
władzy człowiek, któremu chodzi o coś dla Polski, a nie dla siebie. 
     I tyle jest do pochwalenia. Bo niestety, kiedy się przyjrzymy dokładniej: 
polityka inteligencka doprowadziła do polityki cwaniackiej, ale jedynym 
antidotum na politykę cwaniacką, jakie potrafi zaproponować Kaczyński, jest 
powrót do polityki inteligenckiej."
 
Jakby nie patrzał: dupa z tyłu!