Przyjmując teorię, że człowiek nie rodzi się z gruntu złym, czyli jego DNA 
nie jest obciążone syndromem drapieżnika, przemoc u poszczególnych osob- 
ników jest efektem: 
1. wychowania, otrzymanego w domu (rodzinnym lub opiekuńczym); 
2. braku reakcji nauczycieli na przemoc pomiędzy uczniami w szkole (psycho-
logia określa to jako efekt rozhamowania, tzn.: nagradzanie agresywnych 
uczniów  promocją do następnej klasy); 
3. tolerancji dla chuligaństwa na ulicach, stadionach, itp. (brak efektu zahamo- 
wania, tzn. nieuchronności kary za agresywne i wulgarne zachowanie, niszcze-
nie  mienia); 
4. jakości wzorców moralnych (rodzice, nauczyciele, gwiazdy rozrywki, twórcy
kultury, duchowni religijni, koledzy, koleżanki); 
5. atmosfery tworzonej przez nośniki informacji, kultury i rozrywki (środki 
masowego przekazu, literatura, gry, Internet); 
6. niemoralnych wzorców, dawanych przez funkcjonariuszy władzy i aparatu, 
stanowiącego prawo w państwie (dokonywanie przestępstw i udział w struktu- 
rach  przestępczych); 
7. nieskutecznej egzekucji prawa (zaniechaniu ścigania przestępstw, niewykry-
waniu i niekaraniu zbrodniarzy); 
8. tradycji (antysemityzm, nietolerancja wyznaniowa i obyczajowa, ksenofobia, 
nacjonalizm, szowinizm). 
     Znakomitym polem obserwacji błyskawicznego rozwoju postaw zła w 
społeczeństwie był okres przeistaczania się państwa represyjnego i w pewnym 
sensie - przestępczego, ale utrzymującego policyjny reżim wśród obywateli, w 
państwo demokratyczne, w którym obywatele uwolnieni zostali z pęt totalita- 
ryzmu polityczno - policyjnego. Okazało się, że nawet najwybitniejsze autory- 
tety (papież) nie są w stanie odwieść społeczeństwo od powszechnych, amo- 
ralnych zachowań, z użyciem przemocy i dokonywaniem zabójstw, a głównym 
powodem generacji tych prymitywnych poczynań, było oczywiście dążenie do 
zdobycia maksymalnej ilości dóbr materialnych. Po 25 latach transformacji 
pada wiele spiżowych pomników i wiele autorytetów ulega zmieleniu. Żądze 
przeważnie górują nad przyzwoitością.
     Zła wiara cudów nie czyni. Czyni wiele zła. Ateiści: Lenin, ze Stalinem, 
wymordowali miliony dla idei zdobycia i utrzymania władzy. Takąż drogą 
kroczyli Hitler, Mao, Pol Pot i Franco, wspierani posłuszną uległością licznych 
zwolenników. Prawosławni Serbowie mordowali katolickich Chorwatów i 
muzułmanów z Kosowa. Muzułmanie wreszcie gotowi cały świat podpalić dla 
obłąkanej idei walki z szatanem. W tym wypadku nie ma racjonalnego wytłu- 
maczenia agresji w imię władzy lub dla pieniędzy. Wirtualnego mordowania 
uczą się wszystkie dzieci cywilizowanego świata. Czy mordowani uczniowie 
amerykańskich szkół i zastrzeleni przez Breivika, nie są ofiarami wirtualnej 
cywilizacji wojny? Skoro dotąd ludzkość nie pozbyła się agresji, nadal kulty- 
wuje wolę zabijania, musi tkwić w tym jakiś wartościowy dla ewolucji pier- 
wiastek. Dla ratowania istot nieagresywnych, a równie cennych (np.: młodych, 
zdrowych kobiet), powinniśmy powrócić może do średniowiecznych turniejów, 
dając jednostkom agresywnym możliwość zabijania się na specjalnie do tego 
celu przeznaczonych, opancerzonych arenach, bezpiecznych dla osób postron- 
nych? Tylko zwycięzców takich turniejów należało by natychmiast eliminować,
jako największe zagrożenie dla ludzkości. Za prawdę powiadam Wam: 
Gdy 
rozum śpi, budzą się demony


     Długo jeszcze mógłbym przemieszczać 
się po historii, między Rosją a Hiszpanią, 
szukając podobieństw i ujawniając fałszywe 
notacje, gdybym nie zdawał sobie sprawy z 
tego, że obecnie nikogo to nie obchodzi. 
Niewątpliwie większe zainteresowanie wzbu-  
dziłaby ta opowieść, ubrana w fantastyczne 
szaty, czyli - współczesne wersje truwerów: 
powieści, filmy i komiksy fantasy, obficie 
przyprawione krwią poległych. Wniosek: 
mimo kolosalnego postępu cywilizacyjno - 
technologicznego, nasza abstrakcyjna perce- 
pcja nie zmieniła się wiele od czasu średnio- 
wiecza. Bardziej interesuje nas atrakcyjna 
fikcja, niż nudna prawda. Gdyby nie było 
akcji zła, nudzilibyśmy się śmiertelnie 
na bezkresnych łąkach szczęśliwości. 


     Na koniec wytłumaczę się jeszcze z umieszczenia tu postaci Enrique 
Granadosa. Po prostu, łatwiej przyswajam sobie historię Hiszpanii, słuchając 
jego miniatur fortepianowych. Być może również Hiszpanowi łatwiej było by 
zaznajomić się z przeszłością Polski, słuchając mazurków Chopina. Kataloń- 
czyk Granados równie bliski byłby Kastylijczykowi Cydowi, jak pochodzący 
z Mazowsza Fryderyk Chopin-Zawiszy Czarnemu z Małopolski. Ujawniła się 
niespodziewana różnica między nimi a nami: u nich po prostu Katalończyk - 
Kastylijczyk, u nas nie ma prosto, bo Chopin to kujawsko - lotaryński Mazur, 
z dzielnicy sochaczewskiej, a Zawisza - obywatel niegdysiejszej Ziemi sando- 
mierskiej. Hiszpańskie koligacje są zazwyczaj bardziej poplątane od naszych, 
nie wspominając astronomicznej ilości imion dawanych poszczególnym 
osobnikom. 

Zbigniew M. Kozłowski 
 1 
 2