"Państwo Narodowe i jego wrogowie"  (17)

     Polska nie jest zainteresowana zmianami delimitacyjnymi, gdyż od cza- 
sów piastowskich nie miała tak korzystnych granic jak obecne, nie miała 
państwa jednolitego narodowo, a więc spójnego. Rewizje granic mogą 
doprowadzić do, bardzo dla nas groźnych, tendencji rewizjonistycznych w 
Niemczech, gdy nasze ewentualne roszczenia terytorialne na wschodzie 
dotyczyć by mogły ziem infrastrukturalnie i cywilizacyjnie bardzo zapóźnio- 
nych, których przyłączenie, mimo wzrostu terytorium, znacząco obniżyłoby 
nasz potencjał (zmniejszenie mocy swobodnej). Wymiana Kresów Wschod- 
nich na Ziemie Odzyskane była dla nas - jako państwa - bezwzględnie 
korzystna (pomijam zbiorowe nieszczęście kilku milionów ludzi zmuszonych 
do wielkiej migracji i utratę dóbr kultury). Pogodzenie się z utratą Kresów 
oznacza likwidację centralnej kwestii spornej z Rosją, która konfliktowała 
nas z Moskwą przez kilkaset lat, jaką było panowanie nad ziemiami ruskimi.
      Przynajmniej tyle dobrego wynieśliśmy z II wojny ś. i sowieckiej opieki. 
Nie potrzebny nam Lwów, ani Wilno. 
 
     Poszerzając liczbę wielkich graczy w Europie wschodniej, możemy 
poszerzać nasze możliwości sojuszy, politycznego manewru i podbijać naszą 
cenę za ochronę lub korzyści materialne od wielkich potęg. Problemem 
polskim jest niewykorzystywanie tej szansy, gdyż nasza dyplomacja od 1989 
roku robi wszystko, by zneutralizować jednego z graczy, a mianowicie Rosję.
Nie czynimy także nic, aby zachęcić Chiny do wejścia do gry w tym regionie 
świata, a czasami nawet nieudolnie blokujemy inwestycje Nowego Jedwab- 
nego Szlaku. Zamiast zwiększać wartość Polski, systematycznie obniżamy ją,
redukując - o czym pisaliśmy na początku tego tekstu - liczbę możliwych 
strategicznych partnerów do dwóch, a mianowicie Niemiec i Stanów Zjedno-
czonych. co gorsza, nawet ten wybór wydaje się nie zależeć od polskiej racji 
stanu, tylko od niejasnych i nieczytelnych powiązań polityków poszczegól- 
nych partii postsolidarnościowych z ośrodkami zagranicznymi, które finan- 
sowo, logistycznie i politycznie wspierały ich działalność opozycyjną do 
1989 roku. 
     Zapewne wyjaśnione kiedyś zostaną przyczyny tak beznadziejnie prowa- 
dzonej przez Polskę polityki zagranicznej po 1989 roku, z wnikliwym rozlicze- 
niem szczególnie ministra Ciaputowicza. 
 
     Niniejszy tekst stawia sobie za cel krótką analizę kryzysu państwa naro- 
dowego zupełnie z innej strony, chodzi w nim nie o kolejne studium zagro- 
żeń zewnętrznych, lecz o problemy wewnętrzne. To kwestia szczególnie 
paląca w Polsce, gdzie idea państwa narodowego dosłownie rozpada się i 
dezintegruje na naszych oczach. Na razie nie jest to jeszcze uwiąd państwa 
narodowego, ale całej przyświecającej mu idei. 
     Od roku 2019 - pierwszej publikacji artykułu Adama Wielomskiego pt.:
"Kryzys polskiego państwa narodowego" w periodyku "Opcja na prawo", skąd 
pochodzi powyższy cytat - rozpad polskiego państwa narodowego wyraźnie się 
posunął, głównie za sprawą gorszącego antagonizmu politycznego "totalnej 
opozycji" z "dobrą zmianą", dzielącego naród bardziej, niż komuna w PRL.
Dezintegrację tego państwa pogłębia zaś niespotykany dotąd napływ migran- 
tów, spontanicznie przybywających, bądź sprowadzanych przez rządy Mora- 
wieckiego. Zamiana na niemieckich wasali, po wyborach 2023, znaczne przyś- 
pieszy uwiąd tego państwa, a właściwie - pozbawi go niepodległości. 
     Trwający czternaście lat egzystencjalny konflikt w ramach solidarnoś- 
ciowego PO-PiS-u miał tylko i wyłącznie podstawę personalną, czyli osobisty 
spór Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska o prezydenturę w 2005 roku. 
Racjonalnie rzecz biorąc, działacze obydwu partii dawno powinni obalić 
swoich szefów i dogadać się pomiędzy sobą. Tak się jednak nie stało, gdyż 
obydwu liderom udało się skutecznie napędzić spiralę nienawiści w szere- 
gach swoich zwolenników, którzy zpomnieli o co na początku poszło. Konflikt
powinien zatem wygasnąć, gdy obydwaj szefowie zestarzeją się, odejdą z 
polityki i poumierają. Tak się jednak nie stanie, gdyż ich współpracownicy i 
ewentualni następcy już zrozumieli, że prymat PO-PiS-u na scenie politycz- 
nej i marginalizacja innych ugrupowań opiera się wyłącznie na ustawicz- 
nym podgrzewaniu tego konfliktu, dzieleniu Polaków na fanatycznych 
zwolenników obydwu partii, na wytwarzaniu i eskalowaniu wzajemnej 
nienawiści. Ani PiS, ani PO nie mają Polsce nic do zaproponowania, wyjąw-
szy nienawiść do tego drugiego. Ale uczucia i namiętności, z których 
nienawiść jest najsilniejszą, to znakomite paliwo polityczne i narzędzie 
panowania poprzez wytwarzanie podziałów, poprzez przecinanie żywej 
tkanki narodu i wzbudzanie przeciwko sobie politycznego fanatyzmu. PO- 
PiS rządzi na grobie duchowej jedności narodu polskiego, zapełniając nasz 
kraj falą wzajemnej nienawiści i wspólnie głosząc wizję, że do udziału w 
życiu politycznym nie ma prawa nikt, kto nie ma korzeni w "dniach sierp- 
niowych" 1980 roku. Taktyka jest prosta: wymieść ze sceny politycznej 
każdego, kto nie wpisuje się w logikę personalnego konfliktu Kaczyńskiego z 
Tuskiem. 
     Konflikt ten mocno pogłębiła katastrofa smoleńska. W jego efekcie, 
kampania wyborcza 2023 przebiegała w atmosferze wściekłej nienawiści. 
Żenująco podłej jakości polityczny kabaret zaprezentowała totalna opozycja, 
jej wulgarni wyborcy i kulturalne elyty z poziomu rynsztoka. No, cóż - jakie 
społeczeństwo, takie jego elity.