"Poznaj Żyda" (6)
Grynderami nazywano w Niemczech tych nowoczesnych piratów,
rabujących bezpieczniej, wygodniej od bandytów morskich, bo nie
narażonych na obronę napadniętych.
Paryski Rotszyld i bracia Emil i Izaak Pereiowie byli pierwszymi
"grynderami" XIX stulecia. Oni to są twórcami tego typu, tego drapieżcy we
fraku, który pożera, pochłania z cynicznym uśmiechem sprytu kupieckiego
oszczędności, krwawicę milionów rąk, pracujących w pocie czoła; oni
postawili giełdę, "zatrute drzewo" naszych czasów, na czele handlu...
Pierwsze giełdy powstały w wieku XVI. Stworzyli je Żydzi antwerpscy i
amsterdamscy. Były to jednak tylko giełdy towarowe, ułatwiające sprzedaż i
kupno rzeczywistych, istniejących wartości. Z początku sprzedawano tylko z
ręki do ręki, wkrótce jednak pośredniczyła giełda także w zamówieniach.
Wielki rozmach giełdy w rozumieniu dzisiejszym rozpoczął się dopiero
we Francji w r. 1852. Ohydną tę maszynę, tę nienasyconą pijawkę i
szulerkę epoki "oświeconej", puścili w ruch Rotszyld i Pereirowie po
założeniu Credit Mobilier. Giełdziarze dzisiejsi usuwają tzw. efekta, czyli
istotne wartości, na drugi plan, a wysuwają na pierwszy: akcje, obligacje,
różne papiery spekulacyjne, czyli wartości niepewne, bardzo często fanta-
zyjne. Ta niepewność pociąga za sobą spekulację, dzieckiem spekulacji jest
tzw. gra giełdowa, skutkem zaś gry giełdowej, hazardu bywają zwykle
"krachy". Kto bogatszy, mocniejszy, bezwzględniejszy, ten przelicytowuje,
rujnuje słabszego, uboższego, uczciwszego. "Wielkie ryby pożerają małe
ryby" - nazywa się taka operacja, taka publiczna grabież w żargonie
giełdziarskim.
Jeśli gdzie, to sprzyja we Francji Żydom wszystko. Jeśli gdzie, to mogli
się tam otrząsnąć z pleśni ghetta i rozwinąć szeroko skrzydła "narodu
wybranego", pokazać gojom, jacy to oni "wybrani", "osobliwi", "nadzwy-
czajni", czyli co to samo oznacza, utalentowani, genialni, bohaterscy itd.
Cóż zrobili w przeciągu lat stu dla kultury europejskiej? Po prostu nic.
Bo krzykliwa sfora gazeciarzy i kilku literatów średniej miary (Claretie,
Wolff, Porto-Riche, Catule-Mendez itd.) nie może iść przecie w zawody z
legionem poetów, dramaturgów, powieściopisarzy, filozofów, uczonych,
malarzy, rzeźbiarzy, jaki wykwitł z łona aryjskiej Francji.
Zawsze to samo: pieniądze i zdobywanie władzy nad gojami, a po
nagromadzeniu całej góry mamony i wdrapaniu się na wysokie szczeble
drabiny rządowej - poniewierka innowierców ... ogłupiała megalomania,
nieznośna arogancja.
Ale "goj" francuski nie jest tak cierpliwym, jak niemiecki i tak ślama-
zarnie łatwowiernym, jak polski. "Goj" francuski ma temperament. Jak mu
się coś sprzykrzy, bije bez namysłu.
Zamiast średniowiecznego: hepp hepp! odzywa się we Francji od
pewnego czasu: reveil reveil! Obudź się, filistrze, zaryty w dobrobycie i zrób
porządek z aroganckimi przybyszami!
W czasach, gdy Jeske-Choiński pisał te słowa, pod zaborami, nie obawiał
się żadnych restrykcji za krytykę żydostwa. Po drugiej wojnie, cenzura
zamknęła jego publicystykę na klucz. W III RP, już samo jego cytowanie grozi
antysyjonistyczną anatemą, a nawet sankcjami karnymi.
Z początkiem XXI w., sprowadzili Francuzi do się rzesze muzułmanów.
Żydów praktycznie już się pozbyli na dobre (podobnie - Niemcy). Katolików
prawie także.
Polecam obejrzeć: Film Yoava Shamir'a "Zniesławienie" oraz jego opis
"FILM JO'AWA SZAMIRA "ZNIESŁAWIENIE" I ANTYSEMITYZM",
zamieszczony na stronie "NIE POPRAWNI".



