"Prawda ponad wszystko"  (14)

40 lat temu zapytano pewnego sowieckiego polityka, kiedy Ukraina - formal-
ny członek ONZ - uzyska niepodległość. Nie podejrzewany zazwyczaj o 
poczucie humoru Rosjanin odparł: "dokładnie w tym samym dniu, w którym
Teksas powróci do Meksyku". W czasach Chruszczowa i Kennedy'ego takie 
stwierdzenie uchodziło za dobry żart, lecz dzisiaj... Góż, dzisiaj Ukraina jest 
państwem suwerennym, natomiast Teksas, Nowy Meksyk i Kalifornia - 
rozległe terytoria wydarte Meksykowi przez północnoamerykańskich 
"gringos" w latach trzydziestych i czterdziestych XIX wieku - mentalnie i 
kulturowo ciążą ku starej, latynoskiej macierzy. 
 
Okazuje się również, że żyjący po obu stronach granicy Meksykanie coraz 
częściej kwestionują sens jej istnienia. To nowe zjawisko, pozostające w 
opozycji do niedawnego jeszcze latynoskiego liczenia się z amerykańską 
omnipotencją (w myśl zasady "Bóg daleko, USA blisko") rejestrują najnow-
sze, 2002 roku, badania ankietowe. Oto 58% pytanych Meksykanów w pełni
zgodziło się ze stwierdzeniem: "Południowo-zachodnie terytorium USA 
powinno należeć do Meksyku". Niemal tyle samo (57%) ankietowanych 
wyraziło pogląd, że "Meksykanie winni mieć prawo wjazdu do USA bez 
żadnego pozwolenia". 
 
Głosy prostych, domowych respondentów wspierają de facto opinie akade-
mików, lokalnych polityków i samorządowców oraz co radykalniejszych 
aktywistów politycznych meksykańskiego pochodzenia. Taki np. profesor 
Jose Angel Gutierrez z University of Texas raczył był stwierdzić w 1995 
roku: "Biała Ameryka starzeje się, umiera, nie płodzi dzieci... mówi, że jest 
za dużo Meksykanów w Los Angeles, że stanowimy niebezpieczeństwo dla 
USA. Uwielbiam to słuchać. Srają ze strachu w portki [Se estan cagando 
cabrones de miedo]. To lubię". Albo Richard Alatorre, członek Rady 
Miejskiej "Miasta Aniołów": "Boją się, że chcemy przejąć instytucje 
rządowe... Mają rację, przejmiemy je; nie mamy zamiaru wyjeżdżać - tu 
zostaniemy (wrzesień 1996). Uzupełnia ich Augustin Cebada, lider "Brązo-
wych Beretów" (wypowiedź z 4 lipca 1996 roku): "Spadajcie do Bostonu... 
Wynocha. Jesteście starzy i zmęczeni... Obowiązkiem starych, białych ludzi 
jest umrzeć... Jesteśmy większością w Los Angeles. Przejęliśmy władzę, 
gdyż uwielbiamy posiadać dzieci". Cóż, we współczesnym świecie wygrywa 
ten, kto stawia na prokreację, proszę szanownych - również polskich - 
katolików! 
 
Wydaje się, że meksykańsko-latynoska "rekonkwista" Stanów Zjednoczo- 
nych jest nie do powstrzymania. Za 50-100 lat USA staną się w pełni 
wielorasowym (a nie - wieloeuropejskim) multikulturalnym tyglem targa-
nym wewnętrznymi konfliktami. Siłą rzeczy stracą staus supermocarstwa. 
Pozostaną zdrowe moralnie "Wieczne Chiny" i wytrwale dążąca do 
wielkości Rosja. Tak się składa, że nikt jeszcze nie zbudował trwałego 
imperium na zgniłym fundamencie rozpasanej demokracji... 
 
     Do czego zmierzają germańscy wodzowie Unii Europejskiej? Zamienić ją 
w afrykanerskie półlądu? Czy Putin postawił sobie za cel uchronienie siłą 
Ukrainy przed taką przyszłością? 
     W istocie rasa białego Europejczyka ulega samozagładzie. Polska mogłaby 
się ostać oazą spokojnego bytu białego człowieka, gdyby Morawiecki nie 
sprowadził mafii gruzińskich i banderowskich, jego poprzednicy przestępców 
azjatyckich (chińskich i wietnamskich), a tuskowi bodnarowcy-afrykańskich i 
muzułmańskich gwałcicieli. Tu się dopiero będzie wkrótce działo! Liczę na to, 
że nie dożyję czasu, gdy mój wnuk będzie emigrował stąd do spokojnej i 
zasobnej Rosji; z piekła uczynionego przez germański kartel unijnych komisa- 
rzy i tutejszych posługaczy IV Rzeszy. Orban, Braun, ani Zajączkowska, nie 
zdołają odwrócić lewackiego zidiocenia białych Europejczyków. Dominację 
nad zachodnią połową Europy przejęły istoty niemęskoosobowe, a wobec 
postępującego zniewieścienia białych osobników rodzaju męskiego, sprowa- 
dzają sobie jurniejszych Afrykańczyków i Arabów z Bliskiego Wschodu.