"Prawda ponad wszystko"  (16)

Kwestia kary śmierci jest najdobitniejszym przykładem rozdźwięku między 
klasą polityczną a "prostym ludem". Ta pierwsza albo jest przeciwna albo 
traktuje na zasadzie chwytliwego hasła wyborczego. Lud natomiast instynk-
townie czuje, że kara główna jest istotnym elementem ładu na tym ziemskim
łez padole. 

Tak się składa, że dysputa o karze śmierci najczęściej koncentruje się na jej 
mocy odstraszającej. Moim zdaniem jest to sprawa w najlepszym razie 
drugorzędna, chociaż - przyznaję - widzę same korzyści w odstraszaniu ludzi
od popełniania ohydnych zbrodni. Przede wszystkim chodzi jednak o uzmys-
łowienie sobie, że kara śmierci jest jedną z podstaw porządku moralnego, 
społecznego i politycznego; że jest po prostu w pewnych sytuacjach 
koniecznością. 

Uświadamiali to sobie nasi przodkowie. Ludy starożytne wierzyły, iż egze-
kucja kryminalisty była aktem genetycznego i socjalnego oczyszczenia. 
Według nich stanowiła ona naturalną odpowiedź społeczeństwa na działal-
ność zbrodniczą, która w żadnym razie nie zasługiwała na odkupienie. 
Innowacją w świecie chrześcijańskim stało się zapewnienie zbrodniarzowi 
możliwości przebaczenia. Nie chodziło jednak o jego życie doczesne, a 
przyszłe. Ziemski finał był jednak ten sam: po krótkiej modlitwie osoby 
duchownej kat czynił swoj powinność. 

Trzeba przyznać, że w przeszłości metody wykonywania kary śmierci budziły
grozę. Chińczycy na przykład ładowali skazańca do stalowej siatki, a 
następnie tygodniami odkrawali te części jego ciała, które wystawały na 
zewnątrz. Mongołowie, Rusini, Litwini, Turcy, Rosjanie, ludy bałkańskie i... 
kresowi Polacy wbijali nieszczęśników na pal. 

W Hiszpanii i jej koloniach duszono garrotą. "Wesoła Stara Anglia" 
ćwiartowała, rozbebeszała, trzebiła, wypalała wnętrzności. W sposób 
naturalny budzi to nasz sprzeciw. Nie zapominajmy jednak, że w tamtych 
czasach ludzie odpowiedzialni za funkcjonowanie prawa sądzili, iż koszmar- 
ne przestępstwa pociągają za sobą koszmarną odpowiedź. Poza tym nie 
powinniśmy mierzyć odległej przeszłości naszą miarą. 
 
Aby uzasadnić konieczność kary śmierci koniecznym jest potwierdzić 
wartość ludzkiego życia oraz oszacować cenę, jaką należałoby zapłacić za 
ignorowanie minimalnych standardów cywilizowanego postępowania. 

Przynajmniej dla mnie jest rzeczą oczywistą, że niektóre zbrodnie nie 
prowadzące bezpośrednio do śmierci ofiary również zasługują na karę 
główną. Na przykład szczególnie okrutny gwałt oraz zdrada. Ta druga 
naraża całą społeczność na ryzyko, gwałt zaś, obok morderstwa, jest najbar-
dziej ohydną z ohydnych zbrodni. Nie dość, że skutecznie niszczy psychikę 
ofiary, to jeszcze może prowadzić do narodzin dziecka, które nie powinno 
przyjść na świat. Oprócz tego do czynów zagrożonych karą główną zaliczył-
bym handel narkotykami (niektóre państwa azjatyckie wiedzą, co czynią) 
oraz kidnaping. Nie sugeruję natomiast, że gdy jeden członek gangu sku-
tecznie strzela do drugiego bandyty - winien być zgładzony. Jest to jednak 
morderstwo drugiego stopnia. Brakuje w nim głównego elementu uzasad-
niającego karę śmierci. Ofiara bowiem pomogła sprowokować własną 
śmierć poprzez uczestnictwo w gangu. Jej pech polegał na tym, że gorzej od 
adwersarza posługiwała się bronią. Podobnie jest z kończącymi się śmiercią 
burdami w barach, domowymi kłótniami itd. 

Zresztą większość z nas doskonale wie, kto zasługuje na stryczek, a kto na 
pobyt w więzieniu. 

     Swój stosunek do kary śmierci uzasadniłem pięciopunktową opinią 
"Dlaczego jestem przeciwnikiem orzekania kary śmierci?", którą nadal pod-
trzymuję. Nawet wobec Breivika, masowego mordercy psychopaty, wymienio-
nego na poprzedniej stronie. Oczywiście nie potępiam wyroków wykonanych 
na zbrodniarzach hitlerowskich; "nie powinniśmy mierzyć odległej przeszłości 
naszą miarą". Mój sprzeciw budziłoby natomiast wykonanie, np. w Belgii, 
formalnej eutanazji, skazanych na śmierć przywódców strony serbskiej w 
wojnie na Bałkanach. Eutanazji, czyli stosowanej w nowoczesnej cywilizacji, 
"humanitarnej" metody zabijania człowieka. Pytałbym, dlaczego nie stracono 
również ich odpowiedników chorwackich, nie mniej okrutnych. 
     Od napisania przez dr. Ratajczaka tekstu "Kara główna" upłynęło około 20 
lat. Polski wymiar sprawiedliwości osiągnął poziom najniższy od czasu 
rządów komunistów. Ilu niewinnie skazanych straciłoby życie w tym trzydzie- 
stoleciu? Czy określająca się cywilizowaną współczesna społeczność Europy 
może tolerować prymitywną wykładnię: "lepiej zlikwidować stu niewinnych, 
niż pozostawić przy życiu jednego mordercę"? 
     Trybunał Sprawiedliwości uznał Netanjahu zbrodniarzem wojennym, 
winnym ludobójstwa muzułmanów w Gazie. Powinniśmy uznać ich prawo 
szariatu do zgładzenia tego człowieka? Jak wówczas oceniać liczne terrorys-
tyczne zamachy migrantów w UE, czynione w imię Allaha? Czy kary śmierci 
wykonywane na terrorystach wywarłyby odstraszające wrażenie na innych 
dżihadystach, samobójczych zamachowcach? Uważam, że lepiej byłoby uwol-
nić się spod niszczycielskiej germańskiej dominacji, sprowadzającej na nas 
plagę terroru i wojnę, śmierć i strach. Niestety, istoty dwunożne, zamieszkują-
ce obszar pomiędzy Bugiem i Odrą, w zdecydowanej większości, nie podzie- 
lają mojego zdania i brną w przepaść, ślepo zakochani w zachodniej, lewackiej 
głupocie. Muzułmańscy migranci, relokowani do nas w "ogromnej ilości" z 
ogłupiałego lewackiego Zachodu, sami będą wymierzać karę śmierci i wymogą 
oficjalne jej  uwzględnienie w kodeksie karnym.