"SPOWIEDZ' ANTYSEMITY" (7)
W sierpniu 2001 roku miałem okazję osobiście poznać w Opolu pana
Juergena Grafa, znaczącą postać w środowisku rewizjonistów holocaustu,
autora "The Giant With Feet of Clay" (Capshaw 2001) oraz współautora
"Das Konzentrationslager Stutthof" (Hastings 1999). Juergen jest żywym
zaprzeczeniem naszego wyobrażenia o niemiecko-języcznych Szwajcarach.
Jest bardzo kontaktowy, śmieje się "od ucha do ucha", sypie dowcipami...
Polaków i Słowian darzy szczerą sympatią, co nie jest normą wśród "holo-
caust deniers". Dość powiedzieć, że biegle mówi po polsku i rosyjsku,
rozczytuje Sienkiewicza... Z naszej wielogodzinnej rozmowy toczonej w
cieniu solidnego "ogródka piwnego" na opolskim rynku poczyniłem
stosowne notatki. Składają się one na w miarę uporządkowany wywiad
(oczywiście nieautoryzowany), który poniżej prezentuję. Rzecz jasna
pozostaje on w zgodzie z obowiązującym w moim kraju prawem. Wszak w
uzasadnieniu sądowego wyroku "w sprawie Dariusza Ratajczaka" przeczy-
tałem, że "czysta" prezentacja "wrażych" poglądów karze nie podlega...
W sofistyce określeń polskich sędziów, przekazywanych z pokolenia na
pokolenie, wciąż pokutują, jako przydatne, terminy z sądów stalinowskich
("wraże").
DR: Pozwól, że pozostanę przy swoim zdaniu... Wiesz, to jest takie bardzo
ludzkie... W Polsce tuż przed wojną żyło 3,5 miliona Żydów...
JG: Mała korekta... W dokumentacji opublikowanej przez monachijski
Instytut Historii Współczesnej jasno stwierdza się, że mnóstwo Żydów
opuszczało Polskę w latach 30. głównie z powodu biedy... myślę, że w
przededniu wojny Polskę zamieszkiwało nie więcej niż 2,8 miliona Żydów...
DR: No, to by była rewolucja, ale nie wypowiadam się, nie mam źródeł,
jeżeli takie w ogóle istnieją... Chodzi o coś innego. Oto w 1939 roku żyją
obok Polaków Żydzi, a w 1945 roku ich nie ma. Co się stało z tymi ludźmi?
Według Grossa, Grabowskiego, Engelking, publicystów "Gazety Wybor-
czej" i innych współczesnych pseudohistoryków żydowskich: Wymordowali
ich Polacy!
W przedłożonym Państwu numerze "Forum Polskiego" znajduje się rzetel-
na redakcyjna relacja z obrad odbytej 5 grudnia 2003 roku we Wrocławiu
"Dolnośląskiej Konwencji Obywatelskiej". Dołączam do niej, wyłącznie na
własne ryzyko, kilka osobistych uwag w punktowej (jednak niekoniecznie
uporządkowanej) formie. Nazwijmy je "wrażeniami na gorąco".
1. "Konwencja" to w rzeczywistości trzy wydarzenia: wystąpienia Stanisła-
wa Michalkiewicza (cenionego prawicowego publicysty) i Józefa Białka
(wrocławskiego przedsiębiorcy i prezesa naszego stowarzyszenia) oraz
obecność (i chyba tylko obecność) Macieja Płażyńskiego (byłego marszałka
Sejmu). Oczywiście trudno nie odnotować również ciekawego mini-wykładu
dr. Artura Ławniczaka. To naprawdę dobry pomysł, aby tezy znane z łamów
świetnych prawicowych periodyków prezentować szerszej publiczności.
Myślę, że zgromadzeni wychwycili przesłanie p. doktora: polityka to sztuka
przewidywania; nie ma polityki bez rozwiązań alternatywnych.
2. Jak zawsze inteligentne, do bólu kulturalne i przyprawione szczyptą
ironii wystąpienie Stanisława Michalkiewicza (w tzw. normalnych czasach
człowiek jego pokroju pretendowałby niechybnie do stanowiska premiera) w
swej istocie było totalną krytyką "pomysłów jednoczeniowych" Płażyńskiego.
Nie stoi za nimi żadna prawicowa ideologia; marszałek chce coś sklecić
przed wyborami; Płażyński rozpaczliwie poszukuje struktur i pieniędzy dla
"nowej" (w istocie starej - odsuniętej na boczny tor - klasy politycznej); na
Waszych grzbietach do Naszych - europejskiego i tubylczego - parlamen-
tów; wielkie Nic. Tak oto ja, prosty redaktor "FP" zrozumiałem mądre
przestrogi redaktora.
Retrospekcja sprzed 2010 roku - początków odtwarzania politycznej
prawicy w Polsce. Jóef Białek? prof. Ławniczak? - poza Śąskiem, szerzej w
Polsce nieznani. Maciej Płażyński zginął w katastrofie smoleńskiej. Jedynie
Stanisław Michalkiewicz opoką, dającą nadzieję. Nasuwa się wręcz następu-
jąca maksyma: dopotąd nadziei na zjednoczenie ruchu prawicowego, dopokąd
Michalkiewicz żyw pośród nami, wspierając anegdotami.



