3. Pan prof. Kawalec pisze w zakończeniu o Zachodzie, na którym dokonuje 
się wybielanie III Rzeszy kosztem jej ofiar "w różnych formach historyczne-
go rewizjonizmu". Sprawa wymaga króciutkiego doprecyzowania (długie 
zajęłoby 3 najbliższe numery NMP) i postawienia kilku pytań. Otóż ojczyzną 
rewizjonizmu historycznego nie jest Europa a Stany Zjednoczone. Wpraw-
dzie w USA wszelkiej maści rewizjoniści nie są głaskani po głowie, mogą 
jednak w miarę spokojnie egzystować (Ameryka, co by o niej nie sądzić, 
poważnie traktuje wolność słowa). Mają własne instytuty, wydają książki, 
kolorowe periodyki itd. (w razie konieczności uprzejmie służę moim księgo-
zbiorem). W Europie Zachodniej (minus zdroworozsądkowa Wielka 
Brytania) sytuacja przedstawia się inaczej. Można wprawdzie bezkarnie 
uprawiać rewizjonizm historyczny dotyczący np. I wojny światowej, konflik-
tów w Jugosławii, Kosowie itp., ale już poruszanie tzw. wątku żydowskiego 
(II wojna światowa, komory gazowe itd.) jest od 10-15 lat bezwzględnie 
ścigane. Od Pirenejów po Skandynawię. "Moda ta przyszła z Europy 
Zachodniej do Polski w postaci art. 55 Ustawy o IPN. Ja przeciwko takim 
praktykom protestuję. Jest to cenzura tłamsząca wolność wypowiedzi i... 
historię. Jest to działanie podporządkowane bieżącym interesom politycz-
nym możnych tego świata. To zresztą początek groźnego procesu: za chwilę 
w "zjednoczonej Europie" zaczną się pokazówki z oskarżeniami o rasizm, 
ksenofobię, seksizm, homofobię i co tam jeszcze mózg ludzki wymyśli. 
Orwell może sobie pogratulować - miał rację. Takoż i niektórzy prominentni 
Żydzi, którzy jak zawsze wyprzedzili konkurentów, stawiając prawną tamę 
naukowemu wątpieniu w "strefie tematów zakazanych". A ja zawsze 
myślałem, że spory historyczne winny być rozstrzygane na konferencjach - 
nigdy w salach sądowych. Grubo się pomyliłem. Z komunistycznego desz-
czu wpadliśmy pod politycznie poprawną rynnę. Historia (na pewno ta 
najnowsza) jest nadal przedłużeniem polityki. 

     "Pokazówki", przed którymi przestrzegał Ratajczak już się zaczęły. Od 
kilku lat rewizjonizm historyczny rozwija się, wraz z błyskawicznie postępującą
komunizacją i germanizacją Unii Europejskiej. W Niemczech wędrują bez-
karnie pochody neonazistów, Polacy zaś oskarżani są powszechnie o zbrodnie, 
popełnione przez Niemców. Prezydent USA podpisał antypolską ustawę 447, 
ogłaszając się wielkim przyjacielem Polaków, a Wielka Brytania jest równie
niezdroworozsądkowa i lewacka, mimo niespodziewanego opuszczenia Unii 
Europejskiej kilka lat temu, co dowodzi tego, że zbyt długie przebywanie w 
unijnym środowisku trwale upośledza zdrowy rozsądek.

4. Owszem, Pan prof. Kawalec ma rację twierdząc, iż wielu rewizjonistów 
wiadomego tematu umniejsza winy III Rzeszy. Jest to jednak ich problem - 
nie mój. Ja raczej w pewnych kręgach uchodzę za germanofoba, chociaż 
tak naprawdę uważam się za realistę znającego niezgorzej przeszłość oraz, 
w sensie stricte regionalnym, teraźniejszość mojego opolskiego "poletka 
doświadczalnego". Z drugiej jednak strony czy wybielaczami III Rzeszy - 
zdecydowanie groźniejszymi, dysponującymi pieniędzmi, władzą polityczną 
i ekonomiczną - nie są określone środowiska, które, posługując się np. 
terminem: "polskie obozy koncentracyjne", starają się część winy zrzucić z 
Niemców (czyli III Rzeszy) na Polskę i Polaków? Robią to całkiem bezkar-
nie - również w naszym kraju. Ich żaden art. 55 Ustawy o IPN nie dotyczy. 
W porządku, jestem za wolnością słowa, przeciwko sądowym karom, ale czy 
koniecznie ludzie ci zasługują na nagrody i moralne wywyższenie? 

Mówiąc wprost: czy - mając na uwadze wybielaczy III Rzeszy - chodzi 
Panu prof. Kawalcowi o wpływowych hochsztaplerów trzęsących "przemy- 
słem Holocaustu", których tragedia współziomków obchodzi tylko wtedy, 
gdy przynosi dochód, rozgłos i korzyść polityczną, czy też ma na myśli 
Davida Irvinga piszącego książkę o Procesie Norymberskim? Czy Irving, 
"półrewizjonista" Nolte i "cały rewizjonista" Faurisson są groźniejsi dla 
prawdy historycznej od Grossów, Wiłkomirskich ("naoczny świadek 
historii"), Kosińskich (kolejny wielce "wiarygodny" świadek historii), 
Goldhagenów itd.? Kto tu jest fetowany, a kto szmacony? Kto tu pisze na 
własne ryzyko, a kto pod "możną publiczkę"? Nie chcę być nadniernie 
złośliwy, ale czy w warunkach polskich wybielaczami III Rzeszy nie jest 
Muzeum Oświęcimskie, które - ustami i piórem swych pracowników - 
twierdziło przez prawie pół wieku, że w Auschwitz-Birkenau zginęło 4-4,5 
miliona ludzi, by niemal wraz z upadkiem komunizmu zredukować tę liczbę 
do 1 miliona. To już nie jest nawet rewizjonizm interpretacyjny, lecz 
faktograficzny! Jeżeli chodzi natomiast o swoistych wewnętrznych rewizjo-
nistów historycznych, to spotka ich Pan prof. Kawalec na każdej polskiej 
uczelni. Wczoraj pisali o niemieckiej zbrodni w Katyniu, dzisiaj - słusznie - 
pomstują na bolszewików; wczoraj pisali o "działaniach zabezpieczających 
granice ZSRR w 1939 roku", dzisiaj płaczą nad IV rozbiorem Polski itd., itp.
Tacy to rewizjoniści historyczni. Naprawdę - wolę już Irvinga. Przynajmniej 
jest konsekwentny, chociaż często nie ma racji, a jego "germanolubstwo" 
mocno mnie drażni. Na szczęście historyk nie jest saperem, który myli się 
tylko raz. 
 
     Polskie uczelnie - no cóż - dwie najlepsze szczycą się być zauważalnymi 
w świecie, za pięciuset innymi. Reszta nie mieści się w skali szanghajskiej. 
Upadek nauki, kultury i sportu świadczy o głębokim kryzysie narodu i pań-
stwa. Dodając do tego ocenę stanu praworządności, systemu politycznego 
"demokracji warczącej" i ją zaprowadzjacych oraz finansów państwa, stwier-
dzamy w 2025 bliskość krawędzi nad przepaścią. A rewizjonizm historyczny 
w dowolny sposób i bezkarnie może uprawiać tylko jedna nacja. 

"SPOWIEDZ' ANTYSEMITY"  (9)