"Prawda ponad wszystko"  (1)

     Dziękuję Bogu, że wychowałem 
się w zwyczajnym, polskim domu. 
Dzisiaj nie jest to już tak oczywiste. 
Obecnie większość młodych ludzi 
opuszcza dom rodzinny bez bagażu 
przeszłości, bez opowiadań dziadków 
i rodziców o czasach minionych. A 
jeżeli już - to są to bajdurzenia typu: 
"za Gierka to było dobrze". Dzieła 
zniszczenia dopełniają szkoły na 
wszystkich szczeblach nauczania. 
Wprawdzie nie ma już tam skrety-
niałych marksistów, ale "godnie" 
zastępują ich pusto-głowi politycznie 
poprawni idioci, których zresztą peł-
no tak w Polsce, jak i Australii. 
Głupota, jak widać, kontynentów nie 
wybiera. To oni, ci historycy od sied-
miu boleści, wykańczają historię, 
która w ich wydaniu przestaje być 
nosicielką prawdy, mistrzynią życia, 
powodem narodowej dumy. To oni 
czynią celowo z historii służebnicę 
bieżących interesów politycznych rówmie nędznych moralnie i intelektualnie
elit rządzących, to oni wreszcie decydują o tym, jaki fakt czy osobę histo-
ryczną wyeksponować, a jaką zamilczeć na śmierć. Oczywiście wszystko to 
robią pod kątem bieżącej przydatności politycznej. To dlatego młodzi ludzie 
nic nie wiedzą o Dmowskim (bo to ultra patriota, a my zmierzamy do post-
masońskiej hybrydy pod nazwą Unia Europejska), Witosie (bo bronił pol-
skiej ziemi, a w Unii Europejskiej można ją przekazywać w obce ręce), 
Powstaniach Śląskich (bo to polski nacjonalizm, a Górny Śląsk powinien 
być miejscem współpracy polsko-niemieckiej), poznańskim Czerwcu 1956 
roku (bo nie było tam Jacka Kuronia et consortes, tylko władza strzelała do 
anonimowych Polaków), sprawie zabójstwa Bogdana Piaseckiego (bo mordu 
dokonali Żydzi, a o tym nie wypada mówić), et cetera. W zamian odmienia 
się przez wszystkie przypadki pogrom kielecki, wydarzenia marcowe i ge-
hennę trockistów z KOR-u, a nad wszystkim czuwa ponadto "holocaust-
industry" wmawiający ustami nauczycieli młodym ludziom nasze rzekome 
przewiny względem Żydów. Wszędzie półprawdy, kłamstwa, propaganda. I 
nie jest to bynajmniej szaleństwo, a metoda prowadząca do destrukcji świa-
domości historycznej, do odcięcia się od prawdziwie polskiej spuścizy histo-
rycznej, bez której naród istnieć nie może. Naród to przecież przeszłe, 
teraźniejsze i przyszłe pokolenia. Jeżeli rozbijemy pierwszy element tej 
triady - wszystko traci sens. A do tego prowadzi świadomie wybiórcza 
"twórczość" polit-poprawnych poprawiaczy historii. 
     Historyk ma jedną podstawową rolę do spełnienia. Jest nią dotarcie do 
prawdy. Prawda jest w istocie jedynym przyjacielem historyka. Historyk 
winien wiedzieć, że prawda nie ma odcieni; prawda jest zawsze jasna i jed-
na. Dążąc do prawdy, powinien unikać jak ognia podpowiedzi "życzliwych", 
typu "każdy medal ma dwie strony", "złoty środek", "w ramach kompro-
misu" itd., bowiem prowadzą one na manowce, zbliżają do kłamstwa. Po 
ustaleniu prawdy - i tu dotykamy drugiej roli historyka - badacz powinien, 
bez względu na konsekwencje, podzielić się nią z innymi. Prawda bowiem 
musi mieć wymiar nie tylko indywidualny, ale i społeczny. Pisanie do szuf- 
lady, szczególnie w czasach, gdy zewsząd atakuje nas kłamstwo, nie ma 
najmniejszego sensu. Szkoda czasu i atłasu. 
     Jest początek 2025 roku; powyżej cytowany tekst z książki "Prawda ponad 
wszystko", czytany nocą 2/3 stycznia, uświadamia mi, że świat wciąż odreago-
wując traumę Holokaustu, popadł w obsesję bezwzględnej poprawności poli-
tycznej wobec Żydów. Akceptowania fałszowanej przez nich historii bardziej, 
niż oczywistych dowodów historycznej prawdy. Filmy, fałszujące postawy 
Żydów podczas II wojny światowej, zdobywają Oscary; nagrody tej nie zdobę-
dzie film, nie mający jakiegokolwiek wątku żydowskiego. Bezczelnie rozpow-
szechniany jest (głównie przez Żydów z polskim obywatelstwem: Grossa, 
Grabowskiego, Engelking) fałsz o przyrodzonym polskim antysemityzmie i 
masowym mordowaniu Żydów przez Polaków, podczas II wojny i po niej. 
Przeciwstawianie się temu jest karane, a będzie jeszcze bardziej, jako zaprze-
czanie Holocaustu, dokonanego nie przez Niemców, a Polaków z Nazistami. 
Nie chcąc być uwięzionym, muszę zrewidować dotychczasową opinię o przy-
zwoitym zachowaniu mojego ojca podczas wojny: wg obowiązującej, żydow-
skiej prawdy - on i wszyscy inni Polacy są winni Holocaustu, nie wyłączając 
dzieci (wg Kosińskiego). Zgodnie z doktryną żydowskiej poprawności poli-
tycznej, powinniśmy potępić i wyzbyć się pamięci o naszych rodzicach, którzy 
przeżyli wojnę. Co więcej -  w ramach Act 447 Just, zapłacić Żydom miliardy 
$$ odszkodowania za to, co utracili podczas II wojny światowej. Relatywizo-
wana jest historia banderowskiego ludobójstwa wołyńskiego, co zmierza do 
przypisania Polakom także winy mordowania Ukraińców, traktowanych jak 
niewolnicy (tak podobno twierdzi noblistka Tokarczuk). 
     Polemizowałbym z opinią dr. Dariusza Ratajczaka odnośnie poglądu, że w 
szkołach, a przede wszystkim na uczelniach: "nie ma już tam skretyniałych 
marksistów". Marksiści i trockiści i lewactwo wszelkiego autoramentu, mają 
się tam lepiej, niż epizodyczna kadra wykładowców o odmiennych poglądach, 
a zlewaczały syndykat komisarzy unijnych dorzuca do tego tygla jeszcze 
komunistycznych wyznawców Spinellego poglądów z Ventotene. Kontynuowa-
na jest, przez lewacki mainstream, publicystyka o zbrodniczym polskim nacjo-
nalizmie, czy wręcz nazizmie; o zbrodniach NSZ i AK, dokonywanych na 
ludności cywilnej i nieskazitelnie szlachetnych partyzantach Gwardii Ludowej 
i Armii Ludowej. 
     Najtragikomiczniejszym jest to, że istoty dwunożne, zmieszkujące obszar 
pomiędzy Bugiem i Odrą, wierzą kłamstwom owych "skretyniałych (neo)mark-
sistów", jako prawdzie objawionej, cieszą się i proszą o więcej. Ratajczak zaś, 
sponiewierany, zaszczuty i wyszydzony, "ziemię już gryzie" (zapił się na śmierć
w samochodzie). Jego "prawdy" zamykane są przez prokuratorów - cenzorów 
w aresztach niewydobywczych (Wydawnictwo "3DOM"). Na straży europej- 
skiej czystości poglądów stoi przestępczy syndykat unijnych komisarzy. Pol- 
skiej lewomyślności pilnują wielkiej przyzwoitości bodnarowcy vel bodnaryci 
Tuska i funkcjonariusze upadłych telewizji oraz lewackie, tęczowo-zielone 
syndykaty, opłacane przez miliarderów (np. Sorosa).