"Prawda ponad wszystko" (2)
Gdy w roku 1988 podjąłem pracę na opolskiej uczelni, wtedy nosiła ona
nazwę: Wyższa Szkoła Pedagogiczna im. Powstańców Śląskich (w roku
1994 WSP stała się Uniwersytetem Opolskim, ale już bez "Powstańców
Śląskich", co było ukłonem w stronę rosnącej w siłę tzw. mniejszości nie-
mieckiej na Śląsku Opolskim), zastałem tam sytuację, którą określiłbym
słowem: transformacja. Polegała ona na tym, że opolscy profesorowie,
docenci itd. właśnie zrzucali swe komunistyczno-PZPR-owskie szaty, cho-
wali do szuflad co bardziej kompromitujące płody dotychczasowej twórczości
(te wszystkie książki ku czci rewolucji Październikowej), by przeistoczyć się
w "szczerych" demokratów. Oni autentycznie bali się, że za chwilę nastąpi
jakaś gigantyczna lustracja, która pozbawi ich wysokich stanowisk. Uspokoił
ich dopiero premier Mazowiecki i jego "gruba kreska". Może dlatego też
wielu z nich upodobało sobie później Unię Wolności. Od "czerwonego" do
"róźowego" tylko krok.
Przeciwieństwem prawdy jest kłamstwo, prawdomówności - zakłamanie.
Truizmy, które współcześnie wcale nie są oczywiste. Powyższy cytat jest
doskonałym przykładem zakłamania naszych elit inteligenckich, tworzących
intelektualną kastę władającą polskimi uczelniami, zajmującymi najodleglejsze
pozycje w rankingach światowego szkolnictwa wyższego. "Czerwoni" profeso-
rowie, pozbywający się tytułów "docenta" i doktorzy, adiunkci, po 1989.
zeskrobujący czerwoną farbę ze swoich naukowych osiągnięć. W istocie,
Mazowieckiego "gruba kreska" zaniechała dokonanie dekomunizacji. Sprawiła,
że owe przefarbowane na różowo uczelniane kadry przekazały następnym
pokoleniom swoje komunistyczne kłamstwa, nieco wygładzone. Mamy zatem
dziedzictwo sowieckiego komunizmu, przemieszane z żydowskim marksizmem
i trockizmem oraz liberalnym socjalizmem Spinellego, jako obowiązującą
doktrynę Unii Europejskiej. Skutki rządów politycznych przywódców, wy-
kształconych na lewackich uniwersytetach, są coraz tragiczniejsze dla Europy.
Polska staje się państwem bezprawia i anarchii, gdzie prawo stanowi ten, kto
ma siłę, tak jak je "rozumi". Za główną przyczynę tego należy uznać niedoko-
nanie dekomunizacji po 1989 roku, czyli polityczną "grubą kreskę" Mazowiec-
kiego i Strzembosza naiwną wiarę w samooczyszczenie się systemu prawnego
z komunizmu (czytaj: "Trzecia władza").
Bezwolne istoty dwunożne, zamieszkujące obszar pomiędzy Bugiem i Odrą,
sterowane przez zachodnich panów, powinny wiedzieć, że od początku 2025
roku ich suwerenowie niemieccy w Austrii już się odlewaczyli, a w Republice
Federalnej coraz bardziej odwracają się od lewackiego mainstreamu, wybiera-
jąc tzw. populistyczną prawicę, skłaniającą się ku wolności od komunizmu.
Podobnie rzecz się miała z kilkoma wykładami poświęconymi rewizjoniz-
mowi holocaustu, które wygłosiłem w murach uczelni na przełomie
1997/1998 roku. Władze uczelni coś tam mruczały pod nosem, natomiast
studenci... walili na nie drzwiami i oknami, gdyż po raz pierwszy chyba w
dziejach polskiego uniwersytetu ktoś obiektywnie zreferował poglądy
środowiska, które jest społeczną i historyczną rzeczywistością. Środowiska -
dodajmy - które składa się również z Żydów.
Zresztą po tych wykładach wielu studentów domagało się ode mnie w
kuluarach jasnego ustosunkowania się do tez głoszonych przez rewizjonis-
tów. Odpowiadałem wtedy niezmiennie: "Jeżeli rewizjoniści uważają, że nie
istniały komory gazowe - mylą się. Jeżeli uważają, że podczas wojny zginęło
6 milionów Żydów - mają rację. Jeżeli twierdzą, że holocaust nie jest osią
martyrologiczną XX wieku - mają rację. W przeciwnym bowiem razie
pogardzalibyśmy ofiarami sowieckiego Archipelagu Gułag, ormiańskimi
ofiarami polityki tureckiej z lat I wojny światowej, czy naszymi rodakami -
ofiarami niemiecko-sowieckich bestialstw z lat 1939-1945. A co z biednymi
Tutsi mordowanymi przez oszalałych członków plemienia Hutu?! Czy ofiary
dzielą się na lepsze i gorsze?"
Jak już nadmieniłem, na początku marca 1999 roku wydałem własnym
sumptem i w wsymbolicznym nakładzie 320 egzemplarzy książkę "Tematy
niebezpieczne". Zrobiłem to, aby w publicystycznej formie utrwalić, zostawić
ślad po niektórych moich uczelnianych wykładach. Jeden z jej podrozdzia-
łów nosił tytuł: "Rewizjonizm holocaustu". Przez miesiąc na uczelni nic się
nie działo, chociaż pierwsze egzemplarze "Tematów..." przekazałem oso-
biście Rektorowi Nicieji i uczelnianej "górze". Nie omieszkałem również
sporządzić stosownych, uprzejmych dedykacji. Po miesiącu, dokładnie 7
kwietnia, wzywa mnie do siebie... nie, nie Rektor, czy Dyrektor Instytutu
Historii, ale jeden z redaktorów... "Gazety Wyborczej", który mówi mi z
uśmieszkiem na twarzy, że za chwilę "wklepiemy Pana w ziemię za tę
książeczkę i jej podrozdzialik o holocauście".
No i zaczęło się.
Jakość i trend polskiej historycznej myśli naukowej wciąż warunkowany
jest komunistyczno_żydowską poprawnością, zdefiniowaną przez takie wybitne
autorytety, jak: Urban, Michnik, Gross, Engelking, Grabowski. Ratajczak
dodaje do tego grona, twórców obowiązujących prawd objawionych, niejakiego
Wiłkomirskiego, nieznanego szerszej rzeszy Polaków. Rolę komunistycznego,
zlikwidowanego Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk,
czyli tzw. "cenzury" z ul. Mysiej, przejął Instytut Pamięci Narodowej, powoła-
ny w 1999 roku, którego jednym z zadań jest "lustracja osób pełniących
funkcje publiczne". Mianowani prokuratorzy IPN decydują teraz jakie publika-
cje objęte są cenzorskim indeksem, jakie wydawnictwa zakazane, aresztowane,
likwidowane. Jakby Ratajczak nie dementował i najbardziej przekonująco
udowadniał swoją rację, lewacko-żydowskie wyrocznie jedynie słusznej praw-
dy, uczyniły go dożywotnim szerzycielem zbrodni zaprzeczania holocaustu i
"kłamcą oświęcimskim". Wyrok wydały: "Gazeta Wyborcza" i inne lewicowe
publikatory, Muzeum Oświęcimskie, Ambasada Izraela, "moralne autory-
tety", niektórzy członkowie rządu Buzka oraz ludzie z otoczenia prezydenta
Kwaśniewskiego, rzecznik dyscyplinarny Uniwersytetu Opolskiego, prof.
Wiesław Łukaszewski, Sąd Rejonowy w Opolu.
Definitywnie dobiegł końca krótki, po 1989 roku, okres wolności słowa,
myśli i wypowiedzi, min. za sprawą prokuratorów IPN, kierowanego przez dr.
Nawrockiego, kandydującego w wyborach prezydenckich w 2025 r. Nie wyra-
ził on zgody na dokonanie ekshumacji Żydów, zamordowanych podczas II
wojny światowej w Wiznie i w sposób pokrętny wypowiada się o przypisywa-
niu Polakom winy za Jedwabne. Sprawą oskarżeń i azylu Romanowskiego nie
jest zainteresowany. Oczywiście, nie sprzeciwił się konfiskacie, dokonanej
przez podległych mu prokuratorów, nakładu książki "Tematy niebezpieczne"
i innych publikacji Wydawnictwa 3DOM.



