"Trzecia władza"  (1)

      Okrągły stół i czas transformacji 
nie doprowadziły do rozliczeń. Niesz- 
częściem polityki grubej kreski było 
przeniesienie sądownictwa do nowej 
rzeczywistości z wszystkimi jego niego- 
dziwościami i patologiami. A budowa 
wraz z nimi nowego systemu sądowego, 
z przekonaniem, że po latach zniewo- 
lenia czas zagwarantować mu pełną 
niezależność, łącznie z brakiem spo- 
łecznej kontroli, prowadziła do nowej 
skrajności. 
     Bo nagle w wolnej Polsce znaleźli 
się skompromitowani i źli sędziowie, 
otoczeni aurą nietykalności. Głusi na 
oczekiwania społeczne, pozbawieni 
kontroli, bezkarni w swoim postępo- 
waniu. A mieli budować nową rzeczy- 
wistość sądową i wymierzać sprawied- 
liwość. 
     Wielu tych ludzi zaczęło sprawować 
lub sprawowało nieprzerwanie naj- 
wyższe funkcje w sądownictwie, bez zakłóceń wynikających z przełomu. 
Przenosili swoje nawyki na nowe pokolenie sędziów, kształtując ich posta- 
wy. 
     To, co można było uczynić, to próbować tworzyć system społecznej 
kontroli i weryfikacji sędziów, który doprowadziłby do wymiany kadry, w 
ciągu kilku lat, od samego początku blokując dostęp do najwyższych stano- 
wisk władzy sądowniczej osobom skompromitowanym. 
     Trzydziesta piąta rocznica "Okrągłego Stołu" i zakulisowej Magdalenki. 
35 lat toczy ten kraj rak, nieusunięty radykalną ekstrakcją, poprzez dekomu- 
nizację, co powinno nastąpić na początku transformacji. Któż miał to dokonać? 
Co roku telewizje przypominają nam okrągłostołowe zbratanie, przyjazne 
uściski, wódeczki wypijane na zdrowie i za pomyślność. Zamiast dekomuni- 
zacji, nomenklatura się uwłaszczyła i dziś, jej spadkobiercy stanowią elitę 
finansową państwa, zwanego III Rzeczpospolita. "Nadzwyczajna Kasta" miała 
sama się zdekomunizować, ale się nie zdekomunizowała. Co więcej - uodpor- 
niła na wszelkie próby jej reformowania. Pamiętamy film, na którym owe 
"tużurki" wychodzą z nasiadówki z politykami totalnej wówczas opozycji, dziś 
rządzącej. "Apolityczna" nadzwyczajna kasta sędziów podzielona politycznie! 
Do tego jątrzona przez Trybunałów (nie)Sprawiedliwości Unii Europejskiej i 
unijnych komisarzy ludowych, ze szczególnie wredną ingerencją, w polską 
praworządność, eurokomisařky Jourovy (śvejkova dekomunizacja dopuściła 
istnienie partii komunistycznej!).  
  
     Komuniści nie byli kadrowo przygotowani na przejęcie władzy w Polsce 
i szybkie przemodelowanie najważniejszych instytucji według własnego 
wzorca. Newralgicznym obszarem okazało się sądownictwo. 
     Próbowano wybrać drogę na skróty. Już 22 stycznia 1946 r. uchwalono 
dekret o wyjątkowym dopuszczeniu do obejmowania stanowisk sędziowskich,
prokuratorskich, notarialnych oraz adwokackich osób nieposiadających 
wykształcenia prawniczego. W rzeczywistości jednak kandydaci na proku- 
ratora lub sędziego często nie mieli żadnego wykształcenia lub legitymowali 
się wykształceniem na poziomie szkoły zawodowej. 
     Dekret umożliwił tworzenie średnich szkół prawniczych o skróconym 
programie i przyspieszonym cyklu nauczania. W kwietniu 1946 r. na tej 
podstawie otwarto pierwszą szkołę prawniczą w Łodzi i uruchomiono 
sześciomiesięczny kurs dla kandydatów do prokuratury. Szkoła działała do 
1952 r., ukończyło ją 320 absolwentów, którzy zasilili później sądy i proku- 
raturę. 
     Powyższe (i następne) cytaty, zapisane wytłuszczoną kursywą, pochodzą ze 
Wstępu i pierwszego rozdziału książki Tomasza Pietrygi "Trzecia władza". W 
trakcie dalszej lektury zapewne dowiem się więcej, niż wiem obecnie, o kasto- 
wości zawodu sędziowskiego w Polsce, o rodzinnych tradycjach i preferencjach
w naborze nowych funkcjonariuszów na sędziowskie stanowiska. Książka, 
wydana nakładem autora i Wyd. Księgarnia Akademicka w Krakowie, ukazała 
się w 2023 r. Moje zmagania z Temidą okręgu łódzkiego toczyły się w roku 
2022. Gdybym wówczas miał wiedzę, jaką posiadłem, przeczytawszy pierwsze 
strony cytowanej tu książki, o tym dokąd sięgają korzenie łódzkiego sądow- 
nictwa, z całą pewnością nie zdecydowałbym się dochodzić sprawiedliwości, 
nie ośmielił kwestionować słuszności oskarżenia przez Komendanta Miejskiego
Policji w Skierniewicach (List OtwartyList do P. Posła i inne publikacje na 
temat, zamieszczone na tej stronie internetowej). Tak oto niewiedza doprowa- 
dziła do tego, że dotąd nie karany, jako starzec zostałem groźnym przestępcą, 
ściganym przez łódzkich sędziów i skierniewicką policję. 
     Biorąc pod uwagę sensacyjne doniesienia medialne o sędziowskich 
poczynaniach ostatnimi laty, z rosnącą ciekawością oczekuję, w ciągu dalszej 
lektury, rozwinięcia zagadnienia, zapoczątkowanego następującą informacją: 
     Historia sędziego od królików, choć wydaje się zabawna, kryje obraz 
tragicznej sytuacji polskiego wymiaru sprawiedliwości zaraz po wojnie. O 
czyimś losie, życiu lub śmierci mieli decydować ludzie nie tylko do tego 
nieprzygotowani, ale często zdemoralizowani, cyngle władzy ludowej, która 
za ich pośrednictwem pozbywała się przeciwników politycznych lub 
urojonych wrogów. 
     Sędziów skompromitowanych wyrokami w stanie wojennym nie tylko nie 
usunięto, ale toleruje się skandaliczne wybryki "nowych" sędziów, bezkarność 
w powodowaniu wypadków pod wpływem; by przypomnieć komediancki, 
żałosny obraz obrony sędziego z Żyrardowa, który ukradł staruszce 50 zł na 
stacji benzynowej w Sochaczewie. Intelektualny prymitywizm, brak elemen- 
tarnego poczucia przyzwoitości; pycha i buta, wynikające z posiadanej władzy 
karania i nietykalności. Przejawia się to również w ferowanych wyrokach, 
jakże często przeciwnych ogólnie pojmowanej sprawiedliwości: uniewinnianie 
sprawców drogowych zabójstw, skazywanie na więzienie psychicznie zabu- 
rzonych "złodziei" batoników. Taki obraz sądowniczej praworządności utrwala
w społeczeństwie system "samokontrolny", karzący - wiadomo - krytyków, 
nie - sprawców. Dziedzictwo absolwentów stalinowskich "średnich szkół 
prawniczych o skróconym programie i przyspieszonym cyklu nauczania". 
     Próba tworzenia nowych prawniczych elit nie była jedynym sposobem 
komunistów na podporządkowanie sobie sądownictwa. Frustrację władzy 
ludowej budziła nie tylko samodzielność intelektualna wykształconych 
przedwojennych sędziów, ale i niewyczuwanie przez nich ducha nowej epoki.
Nadmierna łagodność kar, jakie wymierzali "starzy sędziowie" wrogom 
Polski Ludowej lub umorzenia były przez towarzyszy odbierane jako działa- 
nia wbrew intencjom władzy i partii. W komunistycznym rozumieniu 
sprawiedliwości nie było czegoś takiego jak prawda, orzekanie według 
obowiązującego prawa, w zgodzie z własnym sumieniem. Był to zresztą 
jeden z powodów wyciągania niektórych politycznych i gospodarczych 
kategorii spraw poza sądownictwo.