Krótka historia młodego narodowca
Listy Stacha
"Zambrów 23.II.1936 rok
"Dni mijają, Ty nie piszesz nic." Zapewne sobie to mówicie i w myśli dodajecie:
a to niedobry jest ten nasz Stach, już zdążył zapomnieć o nas, ciągle wspominają-
cych go i troszczących się o niego, zdaje się, marnotrawnego syna. Gdzież jest
ta wdzięczność synowska, miłość syna, który pozwala martwić się swym najbliż-
szym, najukochańszym Rodzicom?
Otóż gdybyście tak sądzili, zresztą nie posądzam Was o to, bylibyście w ogrom-
nym błędzie; w błędzie, który płynąć może tylko z nieznajomości mego charak-
teru. Prawdą jest, że trudno mnie poznać, nawet najbliższym, gdyż jestem bardzo,
ale to bardzo skryty, co miał przyjemność usłyszeć Kochany Tatuś, jeszcze za
dawnych lat, od niezapomnianego nigdy prof. Łady. (nieczytelne) przecież przed
Wami Kochani Tatusiu i Mateńko no i Ty Emilku nieraz odkrywałem swoje
zakamarki charakteru i dlatego wiecie, że Was Kochani Rodzice wprost ubós-
twiam, uważam za (nieczytelne) szalenie tęsknię za Wami, za Waszemi Kochane-
mi postaciami, za Waszym spokojnym domem. Teraz tu w Zambrowie oceniam
dopiero waszą dobroć względem mnie, który ileż to razy stawał się powodem
waszych zmartwień, przez którego to syna przybywał biały włos na głowie Tobie
Tatusiu i Tobie Mateńko. Wiem, że w swem sercu już przebaczyliście temu
wojakowi Stachowi, ale mimo to rozmyślając nad swoją młodością, nad swemi
młodzieńczymi latami czuję się strasznie biedny, strasznie, bo wydaje mi się, że
mimo to kiedyś przypomniecie mi te grzechy.
Przykro mi gdy porównuję moje życie w Waszym domu z życiem, jakie prowadzę
tutaj w wojsku. Dużo, ale to bardzo dużo myślę, zwłaszcza podczas ćwiczeń lub
marszów, lub podczas tych zimowych manewrów kiedy to nie chce mi się z powo-
du zmęczenia roztworzyć ust i zamienić kilka zdawkowych słów, taka to już moja
natura, już nic na to nie poradzę. Nie myślcie Kochani, że bujam Was, że oszuku-
ję Was, gdy będziecie czytali dalej. Wierzcie mi, że teraz dopiero zetknąłem się z
nędzą, brudem, głodem i przemęczeniem i to tak wielkim, że już nieraz brak było
sił iść dalej. Mróz - to dodatek do głodu i do zmęczenia - tych trzech rzeczy
nigdy nie brakło podczas tych ćwiczeń 9 - dniowych, ćwiczeń jakich jeszcze nie
było pod względem trudności warunków i czasu trwania. Są to słowa naszych
oficerów. Sam nie wiem skąd brały mi się siły i wytrzymałość do przezwyciężenia
tego wszystkiego, do wyjścia cało z tych tarapatów. Ileż to człowiek przecierpiał,
ile wyklął na czem tylko świat stoi gdy co dzień robiliśmy 30 do 40 klm w
pełnym obciążeniu (nieczytelne) jeden dzień, dzień kulminacyjnego trudu, kiedy
po nałażeniu trzeba było zrobić jeszcze 60 klm (obliczenia oficerów), brodząc po
kolana w śniegu, po bocznych drogach, gdyż po szosie nigdy nie chodziliśmy, gdy
mróz dochodził do 23*. Ileż to razy nie przezuwało się przez dwa dni, nie zmie-
niało mokrych onuc, gdyż w nocy na kwaterze trwało "ostre pogotowie". Gdy-
byśmy nie mieli pieniędzy, to nie wiem co by było, gdyż dostawaliśmy wprost
śmiesznie małe porcje; nasze menu było: na śniadanie o godz 5 a najwyżej 6 - tej
kawałeczek boczku prawie surowego lub kawałeczek kiełbasy no i dodatek do
tego z 1/2 litra kawo - herbaty; obiad o 18, 20 - tej to samo, a kolacji to nawet
zdaje się 3 razy wcale nie było. I wytrzymaj przy takiem jedzeniu, a przy takich
ogromnych trudach. Ileż to razy widziałem naszych cenzusowców leżących na
mrozie, na śniegu, opadłych zupełnie z sił lub padających, jak trupy podczas
marszu w nocy. Nic już nie było w stanie poderwać do marszu, nawet bliskość
kwater. A jakie to były kwatery pożal się Boże, trudno sobie wyobrazić. W
mieszkaniu zimno takie, że woda zamarza; zaś miejsca nie ma nawet na
położenie się. Trzeba spać te marne kilka minut lub 4 godz w kuczki (kucki nie
wiem jak to się pisze).
(nieczytelne) oficerowie nasi na spotkaniu z (nieczytelne) mówili, że specjalnie
jesteśmy tak męczeni, abyśmy jako oficerowie znali głód, mróz i przemęczenie,
abyśmy wiedzieli ile z żołnierza można wycisnąć. (nieczytelne) W dużo lepszej
formie skończyłem te manewry, aniżeli podoficerowie i oficerowie, chociaż byli
bez obciążenia. Teraz dopiero poznałem swoją wartość żołnierza, piechura i
śmiało mogę życzyć Tobie Emilku, abyś był tak wytrzymały na wszystkie trudy,
jak ja, wojak zambrowski. Poradzę Ci być na takich ćwiczeniach zwykłym strzel-
cem, nie mieć żadnej funkcji, bo ja dość miałem, będąc drużynowym. No wystar-
czy tyle o manewrach. Papier już kończy się, więc i ja już niewiele będę pisać.
Na ostatnich repetycjach w styczniu uzyskałem 16 lokatę na 164, uzyskując 135
punktów. Trochę pech mnie prześladował bo zabrakło mi jednego tylko punktu do
dobrej lokaty, na którą trzeba było mieć 136 punktów. Gdybym miał z opracowa-
nia 5, to już byłoby dobrze. Podałem swą kandydaturę na zawodowego i z tego
powodu będę miał znów repetycje. Dowiedzcie się Kochani czy będą w tym roku
przyjmowali na farmację wojskową lub na medycynę. Tatusiu, staraj się o plecy!
Następnie Emilku jak tam z mą legitymacją, b. potrzebna mi. Podobnież nieko-
niecznie potrzebna biała fotografja, a moją wojskową masz. Może przyślecie mi
tylko zaświadczenie (nieczytelne) wystarczy tyle; porozmawiaj o tem, a jeżeli
koniecznie potrzebna fotografja to szybko odpisz, a ja postaram się ją szybko
posłać; teraz nie idę do fotografji, bo jeszcze ślady manewrów nie zniknęły z
mej twarzy.
Kochani Rodzice i Braciszku!
Pozostaje Kochający Syn i Brat
Stach
P.S. Pozdrowienia dla tych samych co zwykle. Czekam na odpowiedź szybką i
legitymację lub zaświadczenie. Stach"